byliśmy wróciliśmy ... trzy dni 326 km
pierwszy dzień Siemiatycze - Białowieża, najpierw wzdłuż Bugu potem wschodniej granicy, panowie ze straży granicznej chyba na poczatku miesiąca mają jeszcze pieniążki na benzynę więc często zaczepiają - oczywiście od razu się przyznałam, że mamy tylko jeden dokument tożsamości, ale nazwisko to samo, buty i rodzice też więc wystarczy

fajna cerkiew w lesie - miejscowość Koterka ale dojazd drogą piachulcową, przejazd przez Puszczę Białowieską jak po autostradzie, to paradoks chyba że taki naturalny las a wszystkie drogi i szlaki są po siadce kwadratów
dzień drugi Białowieża - Sokółka, najfajniejszy fragment z miejscowości Jałówka do Kruszynian, droga ciężka, nawierzchnia gruntowa ale wsie cukiereczki, kolorowe kwiaty późnego lata i stare chałupy, nie wiem co tam ludzie robią i jak żyją ale jest ładnie. W Kruszynianach załapaliśmy się na festyn tatarski, turystów najechało się sporo, na drodze powstała chmura pyłu i wręciłam błotnik w przednie koło .... na szczęście zabrałam podręczny zestaw do majsterkowania i udało się go wyciągnąć a potem ustabilizować. Okolice Sokółki pofałdowane, superaśne widoki i unijne asfalty - taką nawierzchnię toleruje pod koniec dnia moja p...
trzeciego dnia odwiedziliśmy kolejne tatarskie miejscowości i dotarliśmy do Dąbrowy Białostockiej aby /jednym z trzech pociagów w dobie/przemieścić się do Augustowa, nie chciało nam się czekać więc pojechalismy dalej przekroczyć Biebrzę aby mieć zaliczony ten sam most i kajakiem i rowerem i pociągiem

W Augustowie braciak uratował honor rodziny i wykąpał się w moim ulubionym jeziorze Białym ... potem była burza ... i powrót do domu. Standardowo rowerzyci, którzy dopłacają do biletu spędzają podróż przy toalecie a tym razem jeszcze w ciemnym wagonie.
Na rowerowanie było zdecydowanie za gorąco, jeżeli był nawet sklep we wsi to w lodówce wody i soczków raczej nie przechowywano ale klimaty Podlasia magiczne
