Moja relacja:
Z Parq pojechałem wzdłuż torów do PK7 w Pogorzeli. Na wylocie z Otwocka dogoniła mnie grupa kilku wycinaków jadących ponad 30km/h. Wskoczyłem im na koło ale długo się tam nie utrzymałem. Po spisaniu napisu z naklejki, dalej na południe przez Starą Wieś i Dąbrówkę do PK8. Koło kościoła w Starej Wsi grupa wycinaków i jeszcze jakiś człowiek skręcili w lewo. Bez sensu, po co jechać drogami nieutwardzonymi jak można asfaltem prawie nic nie nadkładając. Z PK 8 koło bunkrów do PK13. Tu mała zmyła - punkt na mapie zaznaczony był mniej więcej w środku małego trójkąta tworzonego przez drogi. W rzeczywistości był tuż przy wschodnim rogu tego trójkąta. Na PK13 zastałem medytującego Chmiela. Spisałem co było do spisania i pojechałem dalej, zostawiając Chmiela dalej pogrążonego w medytacji. Przejazd do PK5 prosty i łatwy. Dalej do PK14. W Łukowcu przez chwilę zastanawiałem się czy pojechać drogą podpisaną "Gać" która wyprowadzi mnie prosto do Taboru, ryzykując ugrzęźnięcie w błocie, czy trochę nadłożyć i pojechać pewniejszą drogą. Wybrałem pewniejszą. i tylko w Górkach skręciłem w bok żeby sciąć róg. Dalej 50 do Taboru i potem do PK14. Potem drogą przez las do Regutu i asfaltem do Celestynowa. Dalej PK15 na bagnie. Ludzie na pomoście, jak tylko podjechałem, to od razu wskazali właściwą tabliczkę mówiąc "o łosiu jest tam"

Jak wyjeżdżałem z powrotem na drogę, to pojawił się Behe i jeszcze trochę ludzi. Dojazd do PK9 przy Bocianowskim Bagnie był prosty. Jak wyjeżdżałem z punktu, pojawił się depczący mi po piętach Behe. Do PK3 chciałem podjechać od tyłu ale przegapiłem właściwy skręt i wylądowałem na Lubelskiej w Ostrowiku. Skręciłem w prawo w kierunku Lublina i potem dojazdem od szosy do obserwatorium, gdzie był PK3. I chyba dobrze wyszło, bo to miejsce nie wyglądało jakby miało być tam łatwo dojechać od tyłu. Wracając do szosy spotkałem dla odmiany Matildae z koleżanką. Dalej w poprzek szosy przez Siwiankę do ruin między 2 mostkami (PK11). Już tu kiedyś byłem. Poznaję napis "MTB" z Soyady. Dalej polną drogą do asfaltu i asfaltem do Glinianki. Minąłem szkołę przy której był start Soyady, koło kościoła w prawo i do PK6. Dalej do PK10, gdzie spotkałem Popeye. Potem PK2 przy wiszącym mostku, PK4 pod trójnogiem (niestety nie pamiętałem kodu z Behemiady). Wracając spod trójnogu spotkałem Behema. A już myślałem, że mu uciekłem na dłużej. Potem PK1 i znowu Behe zaraz po opuszczeniu punktu. Dalej, już z kompletem punktów nad Świder na ognisko.
Na ognisku najpierw suszenie bo w drugiej części rajdu padał deszcz, i moknięcie, bo dalej padał. Rozdanie nagród i niespodzianka z namiotem, który zwycięzca oddał ostatniej osobie. A ja wygrałem pompkę. Tubylcy to mają dobrze. Mogą szybko skoczyć do domu, przebrać się, wrócić i jeszcze coś przynieść. Behe przyniósł baryłkę a Vigil przyprowadził żółtego psa. Ognisko rozwijało się fajnie, wcinaliśmy kiełbasę i wcale nie chciało mi się wracać w deszcu do domu. Potem deszcz przestał padać. Ognisko skończyło się koło północy. Normalnie, nie cierpię trasy wzdłuż torów Anin-Otwock. Prosto przes siebie wśród samochodów. Nuuuda. Tym razem było zupełnie inaczej. Noc, gęsta mgła, na całej trasie minęły mnie może ze 3 samochody. Po prostu bajka. Normalnie, trasa dłuży się w nieskończoność, a tu zanim się obejrzajem to byłem w Aninie. Nawet przyszło mi do głowy, żeby jeszcze sobie gdzieś pojechać, ale dałem sobie spokój.