Grassor
Moderators: Creeping Death, Edi, chmiel, BartekJ
Grassor
Termin Grassora to najbliższy weekend ale może ktoś z Was się jeszcze skusi? Formuła rajdu jest bardzo fajna: dostajecie na starcie mapy z trzema czy czterema punktami i dopiero przybywając na te punkty poznajecie dalszy przebieg kilku kolejnych. Planowanie trasy jest trochę "na farta" ale to mi się podoba. Ktoś kto przejechał Krwawą Pętlę z pewnością da sobie radę.
... frajda przy targaniu gały i waleniu w przyciski jest nieporównywalnie większa niż przy mizianiu analoga pada ...
Ze wstydem przyznaję, że nie przygotowałem się zbytnio do tego rajdu. Co prawda nie umarłem (jak widać) ale niewiele brakowało
Przejechałem aż 299 km, a odszukałem tylko 12 z 20 punktów. Przy tym dystansie można by odszukać tych punktów z 15... Jeden punkt odpuściłem po ok. 1,5h poszukiwaniach. Namierzałem się tam kilka razy z różnych kierunków ale i tak nie trafiłem do punktu. Myślę, że go po prostu nie zauważyłem ale to pokaże mi track z GPS'a.
W nocy przez 3 godziny szukałem punktu, z odszukaniem którego uczestnicy mieli problem również i w dzień. Ważne, że go w końcu znalazłem bo to miałoby z pewnością wpływ na psychę. To właśnie psycha była główną przyczyną porażki innych zawodników.
Jak Wigor chowa punkty to z pewnością część z Was miała okazję poznać. Po przybyciu na metę Daniel powiedział mi, że chyba przesadził z trudnością. Pierwszy raz słyszałem coś takiego z jego ust. To chyba najlepiej obrazuje skalę trudności ostatniego Grassora.
Były też wesołe momenty na trasie: najzabawniejszy miał miejsce w nocy kiedy to z zarośli wyskoczył szop i biegł metr od roweru przez jakieś 30 sekund. Fotki nie udało się zrobić bo najpierw było zaskoczenie, a później nerwowe szukanie aparatu i... czas minął
Awarii na trasie nie miałem, pogoda dopisała, męczyłem się tylko z gałęziami i trawami, które co jakiś czas unieruchamiały mi napęd. Miałem trochę za wąskie opony jak na piasek, który tam się pojawiał. Następnym razem nogawki założę od razu na starcie bo pokrzywy i kolce jeżyn mocno dały mi się we znaki. Pieczenie po tych poparzeniach spowodowało, że jeszcze biorąc kąpiel w domu znalazłem dwa kolce pod kolanem.
Jak troszkę odsapnę to napiszę krótką relację z tych jakże niezwykłych 24 godzin.
Przejechałem aż 299 km, a odszukałem tylko 12 z 20 punktów. Przy tym dystansie można by odszukać tych punktów z 15... Jeden punkt odpuściłem po ok. 1,5h poszukiwaniach. Namierzałem się tam kilka razy z różnych kierunków ale i tak nie trafiłem do punktu. Myślę, że go po prostu nie zauważyłem ale to pokaże mi track z GPS'a.
W nocy przez 3 godziny szukałem punktu, z odszukaniem którego uczestnicy mieli problem również i w dzień. Ważne, że go w końcu znalazłem bo to miałoby z pewnością wpływ na psychę. To właśnie psycha była główną przyczyną porażki innych zawodników.
Jak Wigor chowa punkty to z pewnością część z Was miała okazję poznać. Po przybyciu na metę Daniel powiedział mi, że chyba przesadził z trudnością. Pierwszy raz słyszałem coś takiego z jego ust. To chyba najlepiej obrazuje skalę trudności ostatniego Grassora.
Były też wesołe momenty na trasie: najzabawniejszy miał miejsce w nocy kiedy to z zarośli wyskoczył szop i biegł metr od roweru przez jakieś 30 sekund. Fotki nie udało się zrobić bo najpierw było zaskoczenie, a później nerwowe szukanie aparatu i... czas minął
Awarii na trasie nie miałem, pogoda dopisała, męczyłem się tylko z gałęziami i trawami, które co jakiś czas unieruchamiały mi napęd. Miałem trochę za wąskie opony jak na piasek, który tam się pojawiał. Następnym razem nogawki założę od razu na starcie bo pokrzywy i kolce jeżyn mocno dały mi się we znaki. Pieczenie po tych poparzeniach spowodowało, że jeszcze biorąc kąpiel w domu znalazłem dwa kolce pod kolanem.
Jak troszkę odsapnę to napiszę krótką relację z tych jakże niezwykłych 24 godzin.
... frajda przy targaniu gały i waleniu w przyciski jest nieporównywalnie większa niż przy mizianiu analoga pada ...