Jechaliśmy po zwycięstwo i się udało!
Nie było by tego bez calej naszej świty, każdy coś pomógł i dał z siebie, co ostatecznie przyczyniło się do sukcesu.
Specjalne podziekowania należą sie Hakowi - był jak ojciec, trener, sędzia, motywator, fotograf, serwisant - taki Wujek Dobra Rada

, Agnieszce za utrzymywanie higieny naszych naczyń

, LEO za precyzyjny pomiar czasu oraz Niedziólowi za browarek, towarzystwo i doping
Wszyscy jadący dawaliśmy z siebie co było mozna wycisnąć, ale przez 19h przegrywaliśmy. Szacunek dla Dzidka, który jechał na 110%, ale niestety o 4 w nocy ogranizm się zbuntował i powiedział NIE!! Kiedy na 5h przed zakończeniem ścigania Arkady odrobił 8minut, a ja w połowie kólka dopadłem naszego konkurenta na trasie, wiedziałem że już nikt nam nie stanie na drodze na najwyższy stopień pudła. W głowie miałem plan, żeby trzymać sie konkurentów do końca i na ostatnich okrązęniach zaatakować... Ale mój plan się nie powiódł...., bo na nastepnym kólku Arek dowalił im 4,5 minuty. To był nokaut!! Nastepne 5 okrązęń to było dokladanie im po kilka minut na każdym okrązeniu przeze mnie, Vigila i Arkadyja. Vigilovi noga dawała jak szalona i kręcił super czasy powiększając przewagę. Dzidek siedzial na trasie i meldował tylko jak idzie i motywował do jeszcze szybszej jazdy. Wjeżdzając na ostanie okrązenie wiedzialem że mamy około 15 minut przewagi. Ale bojąc się, aby jakiś defekt - kapeć lub łańcuch - nie zniweczyły trudu 24h ścigania, cisnąlem ile się dało, aby mieć jak najwiecej czasu na dobiegnięcie do mety lub naprawe na trasie. Dotarłem do mety. Okazało ie że chłopaki z Limesa, nie wjechali na ostanie okrązenie i w ten sposób pokonaliśmy ich o jedno pełne kólko.
Nie wiem jak reszcie z ekipy, ale mi impreza sie bardzo podobała i po po wczorajszym umieraniu, juz się zastanawiam ..... Wiem, wiem.... Wczoraj mówiłem że nigdy więcej, ale mam w planach w przyszłym roku 24h, ale duo. Czy jest wstepnie chętny ktoś na przyszły rok?

To narazie tylko plany....
PS. Git jest ostania fotka Arka i Agnieszki.
