poezja między dwa kółka,co Wy na to???
Moderators: Creeping Death, Edi, chmiel
-
- Całkiem Kumaty
- Posts: 63
- Joined: 27 Dec 2007 19:30
- Location: pola,lasy,szuwary i inne bezmiary
Już wiesz wszystko???Hunter wrote:Wybacz mi moje nieuctwo, ale co to jest?
A to dla Ciebie iluzoryczny i metafizyczny,a wiec sympatyczny...
czytaj odwrotnie czyli ONA do NIEGO
/nie wiem czyje,bo dostałam...bez podpisu...
Z Tobą ... tylko z Tobą
Jestem szczery ... jestem sobą ...
Z Tobą ... tylko z Tobą ...
Umiem wierzyć własnym słowom
Z Tobą szukam ... pośród zdarzeń
W mroku ... zapomnianych lat
Drogi ... do najskrytszych marzeń
Które kiedyś ... rozwiał wiatr
Z Tobą ... tylko z Tobą
Jestem szczery ... jestem sobą ...
Tobie ... tylko Tobie ...
Bez wahania ... wszystko powiem ...
Dzięki Tobie błękit nieba
Widzę ... jak za dawnych dni
I nic więcej mi nie trzeba
Nie potrzeba ... więcej ... mi
-
- Całkiem Kumaty
- Posts: 63
- Joined: 27 Dec 2007 19:30
- Location: pola,lasy,szuwary i inne bezmiary
Domar wrote:ja rozumiem kącik poezji, ale ten topic się dla mnie zbyt surrealistyczny robi
a do ciekawych zdjęc jest odpowiedni, inny topic - "linki różniaste", ewentualnie "na poprawę humoru"
...trochę jakbyś miał rację...!
niebawem mam zamiar sensu stricte o czymś ,co stanowi esencję tego portalu...a ta poezja to tak na rozbujanie przed kolejnymi moimi wypadami z rowerem w Polskę i nie tylko,zatem cierpliwości...
moje motto,a raczej Ignacego Krasickiego...
"prawdziwa cnota krytyk się nie boi..."ale cenię sobie jedynie konstruktywną krytykę,bo na inną jestem uczulona...
- Attachments
-
- dłonie i piach.jpg (3.02 KiB) Viewed 4072 times
-
- Całkiem Kumaty
- Posts: 63
- Joined: 27 Dec 2007 19:30
- Location: pola,lasy,szuwary i inne bezmiary
Krasicki Ignacy, Dzieci i żabyrycho wrote:domar, nie przesadzaj.Domar wrote:no i znowu zdjęcie...
a czymże jest esencja tego portalu? cos się boję, że nie ma czegoś takiego...
Koło jeziora
Z wieczora
Chłopcy wkoło biegały
I na żaby czuwały.
Skoro która wypływała,
Kamieniem w łeb dostawała.
Jedna z nich, śmielszej natury,
Wystawiwszy łeb do góry,
Rzekła"":"Chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie!
Dla was to jest igraszką, nam idzie o życie".
-
- Całkiem Kumaty
- Posts: 63
- Joined: 27 Dec 2007 19:30
- Location: pola,lasy,szuwary i inne bezmiary
...nawet nie dadzą duszy podokazywać,że niby poezja tutaj nie na miejscu...że też ma człek coś takiego w sobie ,że od razu go namierzą...a już miałam nadzieję...:P
Where The Wild Roses Grow
They call me The Wild Rose
But my name was Elisa Day
Why they call me it I do not know
For my name was Elisa Day
From the first day I saw her I knew she was the one
She stared in my eyes and smiled
For her lips were the colour of the roses
That grew down the river, all bloody and wild
When he knocked on my door and entered the room
My trembling subsided in his sure embrace
He would be my first man, and with a careful hand
He wiped at the tears that ran down my face
On the second day I brought her a flower
She was more beautiful than any woman I'd seen
I said, "Do you know where the wild roses grow
So sweet and scarlet and free?"
On the second day he came with a single red rose
Said: "Will you give me your loss and your sorrow"
I nodded my head, as I lay on the bed
He said, "If I show you the roses, will you follow?"
On the third day he took me to the river
He showed me the roses and we kissed
And the last thing I heard was a muttered word
As he knelt (stood smiling) above me with a rock in his fist
On the last day I took her where the wild roses grow
And she lay on the bank, the wind light as a thief
And I kissed her goodbye, said, "All beauty must die"
And lent down and planted a rose between her teeth
They call me The Wild Rose
But my name was Elisa Day
Why they call me it I do not know
For my name was Elisa Day
Where The Wild Roses Grow
They call me The Wild Rose
But my name was Elisa Day
Why they call me it I do not know
For my name was Elisa Day
From the first day I saw her I knew she was the one
She stared in my eyes and smiled
For her lips were the colour of the roses
That grew down the river, all bloody and wild
When he knocked on my door and entered the room
My trembling subsided in his sure embrace
He would be my first man, and with a careful hand
He wiped at the tears that ran down my face
On the second day I brought her a flower
She was more beautiful than any woman I'd seen
I said, "Do you know where the wild roses grow
So sweet and scarlet and free?"
On the second day he came with a single red rose
Said: "Will you give me your loss and your sorrow"
I nodded my head, as I lay on the bed
He said, "If I show you the roses, will you follow?"
On the third day he took me to the river
He showed me the roses and we kissed
And the last thing I heard was a muttered word
As he knelt (stood smiling) above me with a rock in his fist
On the last day I took her where the wild roses grow
And she lay on the bank, the wind light as a thief
And I kissed her goodbye, said, "All beauty must die"
And lent down and planted a rose between her teeth
They call me The Wild Rose
But my name was Elisa Day
Why they call me it I do not know
For my name was Elisa Day
-
- Całkiem Kumaty
- Posts: 63
- Joined: 27 Dec 2007 19:30
- Location: pola,lasy,szuwary i inne bezmiary
...a jak będziesz pedałował to posłuchaj sobie tego...duszę na ramieniu będziesz miał, to pewne jeśli oczywiście lubisz poezje śpiewaną...)))Hunter wrote:Nie wiem jak dla innych ale dla mnie to esencją portalu jest pedałowanie
http://makarena27.wrzuta.pl/audio/u6iTD ... _nie_teatr
-
- Całkiem Kumaty
- Posts: 63
- Joined: 27 Dec 2007 19:30
- Location: pola,lasy,szuwary i inne bezmiary
jasne,że wolno...pokrzewka wrote:jesli mozna poczynić małą ingerencję to w tym watku może wystarczą słowa one stworzą obrazy w naszej wyobraźni
dobre niech zamienią się w rzeczywistosć
a te złe i smutne szybko przeminą
masz poniekąd rację,ale ja to uwielbiam...
a to tekst Stachury,tylko dla ludzi z wyobraźnią...pozwolę sobie jedynie na urywek...warto przeczytać to opowiadanie w całości,polecam...
Wskazała mi fotel i powiedziała:
- Usiądź, proszę.
Usiadłem. Przysunęła do prawej bocznej poręczy fotela krzesło i
położyła na nim zapałki i popielniczkę. Po czym ustawiła naprzeciw fotela,
w odległości jakichś czterech metrów, drugie krzesło i usiadła też. Przez
chwilę patrzyła na mnie w milczeniu. Było w tym patrzeniu coś z tego, jak
kiedy się stoi na nabrzeżu portowym i się patrzy na wolno sunący ku kei
statek, ale jest on jeszcze trochę daleko i bez małej lornetki nie można
rozróżnić twarzy stojących na mostku pasażerów. Coś takiego.
- Zapal sobie - powiedziała.
Sięgnąłem posłusznie do kieszeni bluzy, wyciągnąłem z paczki
papierosa i zapaliłem. Dziewczyna siedziała prosto, opierając się plecami
o tył krzesła; stopy i kolana miała mocno zwarte, a na kolanach - w
miejscu gdzie kraj sukienki - splecione palcami dłonie.
- Mam ci coś do powiedzenia. Zechciej mnie wysłuchać.
Zamilkła, spojrzała w okno i znowu na mnie. Ja paliłem i patrzyłem
na to wszystko poprzez snujący się fantasmagorycznie dym palonego
papierosa.
- Jesteś mężczyzną; ja, jak widzisz, jestem kobietą. I uśmiechnęła się.
Miękko, ale nie kocio. Kobieco, ale nie zalotnie. Choć może zalotnie, ale
jakoś nieprzewrotnie. I nieznacznie. Bardzo delikatnie. Mnie - co starałem
się widzieć wszystko, każdy najmniejszy nawet szczegół mogący być mi
pomocny w kontrataku na powszechną i co dzień, i co krok nachalną
wulgarność świata - bardzo się ten uśmiech spodobał i spróbowałem
odwzajemnić się dziewczynie uśmiechem podobnym.
- Jestem kobietą - podjęła dziewczyna - i... jak by ci to powiedzieć... no,
jestem normalną kobietą...