No i już po :]
Było super choć znowu ciężko... Wyszło 161km ze średnią 30 km/h

Niestety na trasie nie obyło się bez defektów. Zaczęło się od mojego kapcia,później na skutek małej kraksy Ojca z Carlozem ojciec wykrzywił lekko koło i rozwalił hamulec, ale Carloz jak to na rowerzystę przystało miał chyba przy sobie cały warsztat i naprawił koło, ale hamulca już niestety nie dało rady

. Na następne problemy trzeba było czekać aż do 10km przed Liwem bo w tym miejscu Arek zdecydował że zawraca, szkoda bo naprawde brakowało 10km

, po wyjechaniu z Liwu pech dosięgną i cyborga

niestety urwał szprychę, ale nie wpłynęło to na jakość jego pedałowania
Potem to już tylko małe co nieco pod zamkiem i na zad
p.s. Arek jak wracałeś?? Główną drogą czy przez te dziury?
