wczorajsza przejażdzka pozostawiła taki niedosyt ze postanowiłem dzisiaj pojechać rowerem do Wwy,miałem ambitne plany żeby ruszyc o 6.00 ale ostatecznie wystartowałem o 7.00,
jeszcze ciemno ale zanim dotarłem do Przewodowej juz rozwidniło sie,asfalt całkiem suchy i jedzie sie ok,gorzej na Tawułkowej bo tamtędy wiedzie samochodowy skrót i sa strasznie zmarzniete na kośc koleiny, po prostu dramat dla nadgarstków chyba sobie daruje jazde tamtędy,
o mały włos nie zaliczyłem spektakularnego Otb na....schodach na Most łązienkowski,stopnie sa oblodzone jak diabli,klapnąłem na d...i podparłem sie kciukiem o mały włos nie powodując typowo narciarskiej kontuzji czyli....wybicia kciuka
ale było niezle tylko ....czas mizerny, 1.37g z przerwą na herbatę
latem robie tę trasę w 1.09,jestem zupełnie bez formy no i dzwigam o 4kg więcej na brzuchu
a Wy ja sie macie kochane Tuptusie?
jezdzi ktos do WWy?