wybrałem się pojeździć żeby wzmóc trening i w przyszłym roku przegonić braci cyborgów

pojechałem nad mienię i spotkałem tam gości, którzy ścieli drzewo i robią z niego kładkę, niby ok bo po drugiej stronie jakieś zadaszenia dla turystów są ale z drugiej strony szkoda drzew w takiej pięknej dolince. dalej pognałem na trasę maratonu i chciałem zauważyć, że organizator znowu po sobie nie posprzątał i nie są to jakieś resztki tylk opełne oznakowanie trasy wisi jeszcze na drzewach albo leży pod nimi. w sumie nic dziwnego, na meranie też jeszcze oznaczenia wiszą

potem udało mi się urwać łańcuch na podjeździe, super, dwa razy w ciągu roku to mój nowy rekord

z pomocą przyszedł Spider, który wziął od Leo skuwacz i przywiózł mi go do józefowa. po drodze przy pomniku na górze lotnika minąłem jakąś grupę młodzieży - dziwnie patrzyli na gościa na rowerze bez łańcucha
wielkie dzięki dla Spider i Leo, gdyby nie wy musiał bym piechotą zasuwać bo nawet grosza na autobus nie miałem.