Nie lepiej, domy, opalać drewnem liściastym?
A skoro, o gazie. No to ja, używam tylko do gotowania. I przypominam sobie, jakie to trzeba było przechodzić męczarnie, aby natankowali gazu, w butlę.
Musiałem wystać swoje na Jana Kazimierza. W kolejce, aby zostawić butlę, do próby szczelności. W kolejce, aby odebrać sprawdzoną butelkę z wybitymi znakami, na kołnierzu przy zaworze.
Dzisiaj, wymieniasz i z głowy. Znam ludzi, którzy wylewają resztkę gazu (lub wody) z chytrości lub z głupoty. Nie wiedzą, że po wylaniu resztek, butla, zassie powietrza. I stanie się BĄBĄ! Tak, tak, bąbą.
Co pewien czas, w mediach,dowiadujemy się, że kogoś, utłukło. Z gazem, jak z prądem. Wali ludzi, bez uprawnień. Wydaje się tylko, Wam, że wiecie wszystko, na temat gazu!!!
I jeszcze "drobiazg". Z zachodu, ściągają do nas butle, których dławnice (te uszczelniające trzpień zaworu), są dawno wyeksploatowane. "Trzymają" gaz pod grzybkiem zaworu, ale. I w czasie dokręconego zaworu, jest bezpiecznie. Jeśli zostawiasz kuchenkę, wyłączoną, a zawór butli otwarty. To wiedz, że luz na dławnicy wypuszcza gaz do pomieszczenia, stając się ładunkiem wybuchowym. A kto dzisiaj, kontroluje szczelność butli gazowych?
