No, żeby nie było, że nie przeżyłam.. Żyję, żyję, tylko jakieś zatrucie mnie dopadło, prawdopodobnie ta kurczakoryba z Gdyni, tak podejrzewam, ale już mi lepiej
Było super, oprócz tego, że w sobotę rano pogoda sprawiła, że właściwie to już się z wszystkimi pożegnałam na starcie, życząc powodzenia, i chciałam wracać na kwaterę... na szczęście przestało lać i zdecydowałam, że jednak spróbuję - szybko wyschłam na tym nielichym wiaterku, i jakoś dałam radę. Trasa dla mnie o wiele trudniejsza niż poprzednio, teren mocno pofałdowany, więc pod górę i jeszcze pod wiatr - było trudno.. Punktów zdobytych niewiele, ale ja niezbyt ambicjonalnie do tego podchodzę, mnie interesuje jazda po nieznanej okolicy i dobra zabawa

, dzięki Popeye i Leo za towarzystwo na trasie i wspólne błądzenie

Sama bym tam pewnie zginęła na amen

No i wszystkim pozostałym dziękuję za ten weekend, wycieczka nad morze była jego świetnym uwieńczeniem. I wcale nie byłam zgorszona żadnymi rozbieranymi scenami!

Chłopaki - gratuluję wyników, Edi - my Hero!
