I taki był. Problem nie był w błotnym podjeździe, ale w tym że nie zauważyliśmy w odpowiednim momencie skrętu do tego podjazdu. Polecieliśmy klika km dalej lecąc jak barany za innymi którzy też się pomylili. W końcu ktoś się zorientował, że coś jest nie tak i wróciliśmy do tego podjazdu. Przez ten czas ludzie masowo już z podjazdu zjeżdżali i chcąc uniknąć kolizji trzeba było rower przez połowe drogi wprowadzać - łatwiej usunąć się z drogi podchodzącemu niz temu co zjeżdża ślizgając sie w błociebehem0th wrote:zjezdzajac z punktu minelismy Mirka i Tomka wpychajacych rowery w blotnej kapieli, na odcinku ktory ponoc mial byc super szybki i expresowy.

W którymś dniu gorsza dla nas była decyzja, że podjedziemy zielonym szlakiem do punktu kontrolnego umieszczonego sporo wyżej. Sam dojazd to tego "podjazdu" był luksusowy. Na miejscu okazało się, że tam nie da się jechać do góry. Przez 1h albo i dłużej wnosiliśmy rowery mijając schodzących, którzy już punkt kontrolny zaliczyli docierając do niego inna droga. Podchodząc mineliśmy schodzących Behema z Overem - ktorzy sie szczerze zdziwli dlaczego zawracamy

Mam nadzieję, że jutro obejrzę swoje otb
