Ostatnia paroweczka...w niedziele 23*.05./Zza wielkiej wody
Moderators: Creeping Death, Edi, chmiel, BartekJ
Dotychczasowy przebieg wyprawy 2010: Kanada, USA (klik)Behem w sms'ie 26.08.2010 wrote:82 41 19.555 106 26.268 83 41 00.756 105 25.232 84 40 25.441 105 17.462 85 40 22.676 105 51.133 86 39 45.743 105 34.726 87 39 42.180 105 36.511 88 39 39.096 105 52.610 89 39 05.969 106 17.546 te wiadomosci wygladaja jak przekaz szpiegowski echelon pewnie wylapuje
cookie monster
zastanawialem sie nad tym, robilem nawet wywiad, wniosek taki ze wiekszosc prawdopodobnie nawet nie wie kto to jest, wiec luz. Przed granica zdejomowalem, zeby nie bylo problemow.
Na przeleczy Medicine Bow za Saratoga znow mnie przemoczylo, ale zjazd byl hmm, z 3300m+wiatr w plecy, zatrzymalem sie dopiero w Laramie 70km dalej.
W koncu wyladowalem w Colorado. Duzo drzew, duzo gor, jest ladnie, wiekszosc dotychczasowych drog w Colorado szla albo na bardzo wysokie przelecze, albo waskimi dolinami. Zrobilem Rocky Mountains NP, przelecz 3700m, podjazd z 1400, chyba kres moich mozliwosci na tym 50kg klocku. Na mapie znalazlem fajna gore na ktora prowadzi droga asfaltowa, Mt.Evans, wiec tez go zrobilem i mam rekorda ustanowionego na 4300m. A dzis caly czas w dol szeroka dolina wzdloz Arkansas Rv, kieruje sie na Great Sand Dunes NP.
W Kanadzie i Stanach maja problem z robalem, chyba tym samym co i u nas, bardzo duzo drzew iglastych obumiera, wyglada to fatalnie, kemping w RMNP byl jak zaorane pole, za 20$. Maja tez wielgasne pozary, olbrzymie obszary sterczacych kikutow.
Sprzetowo wszystko dziala, zmienilem tylko opone na tyle na szerszego Marathona XR, bo ciagle lapalem gume, ale prawdopodobnie nie przez opone a przez detke (team Kenda
Wczoraj przypalilem spiwor goraca kuchenka, zalepilem skoczem, trzyma. Ciekawe kiedy przypale namiot, to w koncu musi sie stac.
Chyba siada mi stabilizacja w obiektywie, bo jakies dziwne migniecia mam.
Odzywianie i plyny. W stanach jednym z najtanszych napojow sa Gatorejdy i Powerrejdy, kupowalem po 75C 1L, ale nie widze roznicy pomiedzy tym a normalnym. Ma byc mokro, slodko i tanio.
Ostatnio serwuje sobie tyz powerbary i batoniki proteinowe zamiast obiadu, tyz w przeliczeniu wagowo w WalMarcie wychodza najtaniej. Taki kraj. Jak nie ma WalMarta to jade na Nature Valley, batoniki musli, z orzeszkami i innymi dobrosciami, lepsze w smaku, a dzialanie hm. ?.
Do tego normalnie obiadokolacja cos cieplego, a na sniadanie chlebus z dodatkami. Czasem w ciagu dnia chce mi sie chleba, zeby sie pozadnie zapchac, czesto z Beef Jerky, pomaga.
Na przeleczy Medicine Bow za Saratoga znow mnie przemoczylo, ale zjazd byl hmm, z 3300m+wiatr w plecy, zatrzymalem sie dopiero w Laramie 70km dalej.
W koncu wyladowalem w Colorado. Duzo drzew, duzo gor, jest ladnie, wiekszosc dotychczasowych drog w Colorado szla albo na bardzo wysokie przelecze, albo waskimi dolinami. Zrobilem Rocky Mountains NP, przelecz 3700m, podjazd z 1400, chyba kres moich mozliwosci na tym 50kg klocku. Na mapie znalazlem fajna gore na ktora prowadzi droga asfaltowa, Mt.Evans, wiec tez go zrobilem i mam rekorda ustanowionego na 4300m. A dzis caly czas w dol szeroka dolina wzdloz Arkansas Rv, kieruje sie na Great Sand Dunes NP.
W Kanadzie i Stanach maja problem z robalem, chyba tym samym co i u nas, bardzo duzo drzew iglastych obumiera, wyglada to fatalnie, kemping w RMNP byl jak zaorane pole, za 20$. Maja tez wielgasne pozary, olbrzymie obszary sterczacych kikutow.
Sprzetowo wszystko dziala, zmienilem tylko opone na tyle na szerszego Marathona XR, bo ciagle lapalem gume, ale prawdopodobnie nie przez opone a przez detke (team Kenda
Wczoraj przypalilem spiwor goraca kuchenka, zalepilem skoczem, trzyma. Ciekawe kiedy przypale namiot, to w koncu musi sie stac.
Chyba siada mi stabilizacja w obiektywie, bo jakies dziwne migniecia mam.
Odzywianie i plyny. W stanach jednym z najtanszych napojow sa Gatorejdy i Powerrejdy, kupowalem po 75C 1L, ale nie widze roznicy pomiedzy tym a normalnym. Ma byc mokro, slodko i tanio.
Ostatnio serwuje sobie tyz powerbary i batoniki proteinowe zamiast obiadu, tyz w przeliczeniu wagowo w WalMarcie wychodza najtaniej. Taki kraj. Jak nie ma WalMarta to jade na Nature Valley, batoniki musli, z orzeszkami i innymi dobrosciami, lepsze w smaku, a dzialanie hm. ?.
Do tego normalnie obiadokolacja cos cieplego, a na sniadanie chlebus z dodatkami. Czasem w ciagu dnia chce mi sie chleba, zeby sie pozadnie zapchac, czesto z Beef Jerky, pomaga.
Dzisiaj camping nr 100.Behem w sms'ie 05.09.2010 prosto z Monument Valley wrote:90 38 20.114 105 48.087 91 38 15.829 105 39.809 92 37 50.573 105 25.988 93 37 29.228 105 54.568 94 37 37.459 106 40.938 95 37 12.823 107 17.292 96 37 20.467 108 11.479 97 37 17.953 108 24.949 98 36 55.695 109 11.581 99 36 59.270 110 06.814 MARS ATAKUJE.
Dotychczasowy przebieg wyprawy 2010: Kanada, USA (klik)
cookie monster
Krotkie pozdrowienia z Moab, mam tylko 7 minut, wiec szybko.
Great Sand Dunes wygladaja... dziwnie, tak jak by ktos w nasze tatrzanskie doliny nasypal kubel piachu. Strzelilem tam skrota przez Medano Pass, pierwsza i ostatnia szutrowo-piaskowa przelecz, 10km piaskkowej drogi, masakra. tak mi sie wydawalo, ze great sand, skrot, i rower to kiepskie polaczenie.
Mesa Verde fajne, ale nie na rower, taki wieksiejszy skansen archeo.
Monument Valley, przereklamowane, chociaz widok na wschod slonca z namiotu, bezcenny. Myslalem ze bedzie wiecej ostancow, a one tak z zadka..
Od Cortez prawdziwa pustynia, temperatura GPSa >50C, Powerrade czekoladowy w smaku w tym upale jak surowe ciasto, jakis murzynek. Kola parzy w gardlo. Przezucilem sie na wode i ciastka czoko.
Aktualne okolice w czerwieni, fikusne skaly dookola, kontrastuja z zielonymi drzewami w dziurach pomiedzy, ciezko objac to obiektywem.
Plan na jutro to Arches NP, a pozniej Slick Rock Trail na wynajetym Cannonie, dalej Canyonlands. Pozdro.
Great Sand Dunes wygladaja... dziwnie, tak jak by ktos w nasze tatrzanskie doliny nasypal kubel piachu. Strzelilem tam skrota przez Medano Pass, pierwsza i ostatnia szutrowo-piaskowa przelecz, 10km piaskkowej drogi, masakra. tak mi sie wydawalo, ze great sand, skrot, i rower to kiepskie polaczenie.
Mesa Verde fajne, ale nie na rower, taki wieksiejszy skansen archeo.
Monument Valley, przereklamowane, chociaz widok na wschod slonca z namiotu, bezcenny. Myslalem ze bedzie wiecej ostancow, a one tak z zadka..
Od Cortez prawdziwa pustynia, temperatura GPSa >50C, Powerrade czekoladowy w smaku w tym upale jak surowe ciasto, jakis murzynek. Kola parzy w gardlo. Przezucilem sie na wode i ciastka czoko.
Aktualne okolice w czerwieni, fikusne skaly dookola, kontrastuja z zielonymi drzewami w dziurach pomiedzy, ciezko objac to obiektywem.
Plan na jutro to Arches NP, a pozniej Slick Rock Trail na wynajetym Cannonie, dalej Canyonlands. Pozdro.
Jestem na swiezo po Slick Rock Trail, jak by ktos nie wiedzial, to najslynniejszy szlak rowerowy w USA (ja nie wiedzialem
Nawierzchnia to... czerwony piaskowiec, jezdzi sie po skamienialych wydmach, tak moglbym to najtrafniej okreslic, szlak jest namalowany biala farba na skale. Wrazenia niesamowite, 14lat jezdze rowerem, ale to cos.. cos zupelnie nowego, warto przyjechac tu dla tej krotkiej 15milowej przejazdzki. Trasa ciagle idzie gora dol, gora dol, czasami bardzo stromo, bo pierwotnie byla przeznaczona dla motocrossowcow, wielokrotnie powtarzalem w myslach, no ej, tego sie nie da objechac, ale jakos sie dawalo. Ekspozycja na wszelkie strony, poslizniesz sie, poleeeeeecisz...
Wypozyczylem zamiast Canondala Specjalizeda Stumpjumpera z brainem (pozdro Rychu , technologia w dziedzinie full suspension poszla jednak do przodu przez te kilka lat.
Arches zrobilem wczoraj, tez wypasnie, duzo czerwieni i skal, (ludzi tez duzo, jak by nie mogli w domach siedziec pogoda byla zwariowana, ale dzis lepiej, odludniej, widoki chyba lepsze. widok na Colorado w glebokim wawozie.. Mniodzio.
Nawierzchnia to... czerwony piaskowiec, jezdzi sie po skamienialych wydmach, tak moglbym to najtrafniej okreslic, szlak jest namalowany biala farba na skale. Wrazenia niesamowite, 14lat jezdze rowerem, ale to cos.. cos zupelnie nowego, warto przyjechac tu dla tej krotkiej 15milowej przejazdzki. Trasa ciagle idzie gora dol, gora dol, czasami bardzo stromo, bo pierwotnie byla przeznaczona dla motocrossowcow, wielokrotnie powtarzalem w myslach, no ej, tego sie nie da objechac, ale jakos sie dawalo. Ekspozycja na wszelkie strony, poslizniesz sie, poleeeeeecisz...
Wypozyczylem zamiast Canondala Specjalizeda Stumpjumpera z brainem (pozdro Rychu , technologia w dziedzinie full suspension poszla jednak do przodu przez te kilka lat.
Arches zrobilem wczoraj, tez wypasnie, duzo czerwieni i skal, (ludzi tez duzo, jak by nie mogli w domach siedziec pogoda byla zwariowana, ale dzis lepiej, odludniej, widoki chyba lepsze. widok na Colorado w glebokim wawozie.. Mniodzio.
- Creeping Death
- NApierdalator
- Posts: 1286
- Joined: 04 Jul 2005 20:14
- Location: ja to znam?!
Przed chwilą dostałem sms'a, normalnie jak na zawołanie .Creeping Death wrote:Brak wieści??
Kolejna strona z przekazu szpiegowskiego .Behem w sms'ie 16.09.2010 wrote:100 37 16.805 109 33.917 101 37 55.792 109 21.071 102 103 104 38 35.523 109 34.065 105 38 22.999 109 53.287 106 38 55.792 109 56.170 107 38 22.813 110 43.785 108 38 17.147 111 07.103 109 38 03.203 111 19.312 110 37 39.107 111 50.585
Dotychczasowy przebieg wyprawy 2010: Kanada, USA (klik)
- Attachments
-
- Trasa.jpg (131.41 KiB) Viewed 5817 times
cookie monster
Mam nadzieje ze te Twoje sny Leo to nie ze mna w roli glownej.. Troche sie zmeczylem szczerze mowiac, ale to chyba normalne, ze przychodzi taki czas.
Siedze w Kanab City, jeden dzien drogi przed Page, dwa dni do wielkiego Kanionu. Za Moab zastosowalem skrota wzdloz rzeki kolorado a nastepnie Rim Trail i Shefer Trail. Skrot piekny, aczkolwiek bardzo wyluzowany ;) masa kamieni, piasku i ostry podjazd chyba 7 agrafkami, na me oko ze 12%.. ludzie w terenowkach zatrzymywali sie i patrzyli jak na idiote, w sumie mieli racje, bo wszyscy, raz ze robili ten szlak w dol, a dwa, ze na fulach bez bagazu. Jakis koles salutowal, generalnie bylo smiesznie ;), w kazdym razie znalazlem sie na Island In The Sky w Canyonlands NP, cyplu dookola ktorego sa wielkie dziury na wielu poziomach. Bo generalnie Utah to wielkie dziury, jedziesz sobie po plaskim, kilka km zjazdu i jestes w zupelnie innym swiecie kanionow.
Kolejne km to dojazd do Capitol Reef NP, Bryce Canyon NP (szczeka w dol, to warto odwiedzic, setki, tysiace pionowych kolumn), przedwczoraj Cedar Breaks z najstarszymi drzewami swiata, wczoraj Zion, ktory wyglada jak zaginiona kraina z Tomb Raidera, olbrzymie, wysokie skaly, waski kanion wypelniony zielenia, brakowalo tylko pterodaktyli nad glowa. Na koncu niespodzianka, cala szerokoscia plynie strumien po ktorym mozna sie przejsc i uprac w koncu skarpetki. ;)
Pustynia meczy i zadziwia, jest wbrew pozorom sporo strumieni, niektore ledwo pyrkaja, inne wartko plyna, jedno jest pewne, podczas deszczu wszystko splywa i zamienia sie w totalny kataklizm, lepiej patrzec gdzie sie rozbija namiot. Rano warto tez sprawdzic buty, bo mozna znalezc, wielonozna, wlochata niespodzianke. ;)
Poza pustynia gory powtykane pomiedzy, kolosalna roznica klimatu, mozesz zaczac dzien wsrod czerwonych skal, kaktusow i totalnym piekarniku, a skonczyc w zielonym, lesie nad strumieniem na 3000m. Swoja droga zaczynam sie zastanawiac czy kaktusy by sie u nas przyjely, bo tu rosna miedzy sosnami, zime ze sniegiem tez maja. ;)
Siedze w Kanab City, jeden dzien drogi przed Page, dwa dni do wielkiego Kanionu. Za Moab zastosowalem skrota wzdloz rzeki kolorado a nastepnie Rim Trail i Shefer Trail. Skrot piekny, aczkolwiek bardzo wyluzowany ;) masa kamieni, piasku i ostry podjazd chyba 7 agrafkami, na me oko ze 12%.. ludzie w terenowkach zatrzymywali sie i patrzyli jak na idiote, w sumie mieli racje, bo wszyscy, raz ze robili ten szlak w dol, a dwa, ze na fulach bez bagazu. Jakis koles salutowal, generalnie bylo smiesznie ;), w kazdym razie znalazlem sie na Island In The Sky w Canyonlands NP, cyplu dookola ktorego sa wielkie dziury na wielu poziomach. Bo generalnie Utah to wielkie dziury, jedziesz sobie po plaskim, kilka km zjazdu i jestes w zupelnie innym swiecie kanionow.
Kolejne km to dojazd do Capitol Reef NP, Bryce Canyon NP (szczeka w dol, to warto odwiedzic, setki, tysiace pionowych kolumn), przedwczoraj Cedar Breaks z najstarszymi drzewami swiata, wczoraj Zion, ktory wyglada jak zaginiona kraina z Tomb Raidera, olbrzymie, wysokie skaly, waski kanion wypelniony zielenia, brakowalo tylko pterodaktyli nad glowa. Na koncu niespodzianka, cala szerokoscia plynie strumien po ktorym mozna sie przejsc i uprac w koncu skarpetki. ;)
Pustynia meczy i zadziwia, jest wbrew pozorom sporo strumieni, niektore ledwo pyrkaja, inne wartko plyna, jedno jest pewne, podczas deszczu wszystko splywa i zamienia sie w totalny kataklizm, lepiej patrzec gdzie sie rozbija namiot. Rano warto tez sprawdzic buty, bo mozna znalezc, wielonozna, wlochata niespodzianke. ;)
Poza pustynia gory powtykane pomiedzy, kolosalna roznica klimatu, mozesz zaczac dzien wsrod czerwonych skal, kaktusow i totalnym piekarniku, a skonczyc w zielonym, lesie nad strumieniem na 3000m. Swoja droga zaczynam sie zastanawiac czy kaktusy by sie u nas przyjely, bo tu rosna miedzy sosnami, zime ze sniegiem tez maja. ;)
Niezly sen...: http://www.a-trip.com/tracks/view/63930