na poprawe humoru
Moderators: Creeping Death, Edi, chmiel
- Jacq
- Mam zdecydowanie za duzo czasu...
- Posts: 1213
- Joined: 02 Oct 2004 19:26
- Location: Józefów/Otwock
Nie wiem skąd to, ja znalazlem to już jako cytat :
"Nie, niech pani nie ma wyrzutów sumienia. To wcale nie przez pani wejście ten facet oszczał tego drugiego obok. My faceci ciągle to robimy..."
Rzadko kiedy trafiamy w to, w co celowaliśmy. Czasem, jak pójdę do kibla, zaczynam lać i nagle zaczyna mi się rozbryzgiwać naokoło, więc muszę w coś celować. Kobiety powinny zrozumieć, że penisy maja swój własny rozum. Facet może wejść do kibla, ponieważ wszystkie pisuary są zajęte, wycelować idealnie w kibelek, a jego penis i tak da rade oblać rolkę papieru toaletowego, nogawkę i buty. Mówię poważnie, nie można ufać tym małym pisiorkom! Ja jestem żonaty już od 28 lat i moja żona mnie wytrenowała. Nie pozwala mi odcedzić kartofelków jak facetowi - na stojąco. Muszę odlewać się na siedząco... Przekonała mnie, że to niewielka cena, jaką muszę zapłacić. Bo gdyby jeszcze raz poszła do toalety w nocy i albo siadła na pokrytej moczem desce, albo wpadła do kibla, bo nie położyłem deski, to by mnie zabiła, zanim bym się obudził.
Jeszcze jedna rzecz, o której faceci nie lubią rozmawiać. Ale skoro już ruszyliśmy temat, to pociągnę dalej. To jest nie lada problem i panie powinny go zrozumieć. Chodzi mi o "porannego drąga". Tak, my faceci zwykle budzimy się z dwoma rzeczami: nieodpartym pragnieniem odlania się oraz penisem tak twardym, ze można nim ciąć diamenty! Nieważne jak się wytężasz, nie uda ci się zgiąć cholerstwa. A jak się go nie zegnie, to za cholerę nie można tym celować. A jak nie możesz celować to nie masz wyboru, tylko oszczać całą ścianę i to włochate przykrycie na deskę klozetowa, które wy, kobiety tak strasznie chcecie mieć na desce. A przy okazji, jak używacie tego cholernego przykrycia to deska nie może sama stać. Wiec musimy jedna ręką podtrzymywać deskę klozetowa, a drugą ręką starać się kontrolować nasze, bardziej niż nieprecyzyjne, narządy celownicze.
Czasem tym nowo pożenionym wydaje się (myślę, że panowie tu obecni to potwierdzą), że można zmusić deskę klozetową z tym czartowskim puchatym przykryciem, aby stała. Więc ciskają z całej siły deskę w tył, upychają i sprężają to przykrycie. Ale po chwili puchaty materiał przykrycia się rozpręża i deska niespodziewanie i bez ostrzeżenia spada z ogromna siła tuż przy przyrodzeniu, omal nie obcinając twojego pisiorka! Potem już nie podnoszą desek klozetowych z przykryciem, bo to po prostu niebezpiecznie dla zdrowia.
Starałem się jakoś delikatnie wyjaśnić te skomplikowana poranna sytuację mojej żonie. Powiedziałem jej: Słuchaj, on się nie zegnie. Ona na to: Wiec będziesz do końca życia siadał, tak jak ja. Ok. Spróbowałem wiec siadać z "porannym drągiem". No cóż, wsadzić go pod deskę też nie jest łatwo. I zanim mi się to udało zdążyłem oblać wszystkie ręczniki, wiszące na przeciwnej ścianie... Nawet jeśli siedzisz i zmusisz twoje drewienko do wejścia pod deskę klozetową, to kiedy zaczniesz sikać, mocz i tak wystrzeli przez szczelinę pomiędzy deską a górną krawędzią kibla. Zalejesz sobie wtedy nogi i mocz pocieknie po nogach w dół, prosto na ten śmieszny chodniczek, który kobiety nie wiadomo po co kładą na podłodze pod kiblem!
Udało mi się jednak opracować specjalny manewr, dzięki któremu radzę sobie z owym porannym problemem. Jedynym rozwiązaniem jest przyjąć pozycję "lecącego Supermana" kładąc się w powietrzu nad deskę klozetową. Wymaga to niemałej praktyki, doskonałego balansu ciałem, a także synchronizacji w czasie, lecz jest to jedyny i pewny sposób, aby podczas porannego odpryskiwania się zgromadzić cały mocz w kiblu.
Więc panie powinny zrozumieć, że nie można nas całkowicie winić za taką, a nie inną sytuację. My też podzielamy wasze zainteresowanie higieną i czystością w łazience. Ale są momenty, kiedy rzeczy po prostu wymykają się nam spod kontroli. Nie nasza to wina, lecz Matki Natury.
"Nie, niech pani nie ma wyrzutów sumienia. To wcale nie przez pani wejście ten facet oszczał tego drugiego obok. My faceci ciągle to robimy..."
Rzadko kiedy trafiamy w to, w co celowaliśmy. Czasem, jak pójdę do kibla, zaczynam lać i nagle zaczyna mi się rozbryzgiwać naokoło, więc muszę w coś celować. Kobiety powinny zrozumieć, że penisy maja swój własny rozum. Facet może wejść do kibla, ponieważ wszystkie pisuary są zajęte, wycelować idealnie w kibelek, a jego penis i tak da rade oblać rolkę papieru toaletowego, nogawkę i buty. Mówię poważnie, nie można ufać tym małym pisiorkom! Ja jestem żonaty już od 28 lat i moja żona mnie wytrenowała. Nie pozwala mi odcedzić kartofelków jak facetowi - na stojąco. Muszę odlewać się na siedząco... Przekonała mnie, że to niewielka cena, jaką muszę zapłacić. Bo gdyby jeszcze raz poszła do toalety w nocy i albo siadła na pokrytej moczem desce, albo wpadła do kibla, bo nie położyłem deski, to by mnie zabiła, zanim bym się obudził.
Jeszcze jedna rzecz, o której faceci nie lubią rozmawiać. Ale skoro już ruszyliśmy temat, to pociągnę dalej. To jest nie lada problem i panie powinny go zrozumieć. Chodzi mi o "porannego drąga". Tak, my faceci zwykle budzimy się z dwoma rzeczami: nieodpartym pragnieniem odlania się oraz penisem tak twardym, ze można nim ciąć diamenty! Nieważne jak się wytężasz, nie uda ci się zgiąć cholerstwa. A jak się go nie zegnie, to za cholerę nie można tym celować. A jak nie możesz celować to nie masz wyboru, tylko oszczać całą ścianę i to włochate przykrycie na deskę klozetowa, które wy, kobiety tak strasznie chcecie mieć na desce. A przy okazji, jak używacie tego cholernego przykrycia to deska nie może sama stać. Wiec musimy jedna ręką podtrzymywać deskę klozetowa, a drugą ręką starać się kontrolować nasze, bardziej niż nieprecyzyjne, narządy celownicze.
Czasem tym nowo pożenionym wydaje się (myślę, że panowie tu obecni to potwierdzą), że można zmusić deskę klozetową z tym czartowskim puchatym przykryciem, aby stała. Więc ciskają z całej siły deskę w tył, upychają i sprężają to przykrycie. Ale po chwili puchaty materiał przykrycia się rozpręża i deska niespodziewanie i bez ostrzeżenia spada z ogromna siła tuż przy przyrodzeniu, omal nie obcinając twojego pisiorka! Potem już nie podnoszą desek klozetowych z przykryciem, bo to po prostu niebezpiecznie dla zdrowia.
Starałem się jakoś delikatnie wyjaśnić te skomplikowana poranna sytuację mojej żonie. Powiedziałem jej: Słuchaj, on się nie zegnie. Ona na to: Wiec będziesz do końca życia siadał, tak jak ja. Ok. Spróbowałem wiec siadać z "porannym drągiem". No cóż, wsadzić go pod deskę też nie jest łatwo. I zanim mi się to udało zdążyłem oblać wszystkie ręczniki, wiszące na przeciwnej ścianie... Nawet jeśli siedzisz i zmusisz twoje drewienko do wejścia pod deskę klozetową, to kiedy zaczniesz sikać, mocz i tak wystrzeli przez szczelinę pomiędzy deską a górną krawędzią kibla. Zalejesz sobie wtedy nogi i mocz pocieknie po nogach w dół, prosto na ten śmieszny chodniczek, który kobiety nie wiadomo po co kładą na podłodze pod kiblem!
Udało mi się jednak opracować specjalny manewr, dzięki któremu radzę sobie z owym porannym problemem. Jedynym rozwiązaniem jest przyjąć pozycję "lecącego Supermana" kładąc się w powietrzu nad deskę klozetową. Wymaga to niemałej praktyki, doskonałego balansu ciałem, a także synchronizacji w czasie, lecz jest to jedyny i pewny sposób, aby podczas porannego odpryskiwania się zgromadzić cały mocz w kiblu.
Więc panie powinny zrozumieć, że nie można nas całkowicie winić za taką, a nie inną sytuację. My też podzielamy wasze zainteresowanie higieną i czystością w łazience. Ale są momenty, kiedy rzeczy po prostu wymykają się nam spod kontroli. Nie nasza to wina, lecz Matki Natury.
- Creeping Death
- NApierdalator
- Posts: 1286
- Joined: 04 Jul 2005 20:14
- Location: ja to znam?!
- Creeping Death
- NApierdalator
- Posts: 1286
- Joined: 04 Jul 2005 20:14
- Location: ja to znam?!
Postanowiliśmy dziś (me and Cycu) zrobić mały update na wikipedii. Brakowało pewnego cennego wpisu w nazwach wartości dużych liczb. Postanowiliśmy pomóc!!
Oto efekty..
P.s: nasza praca została usunięta w przeciagu 10 sekund co za brak poszanowania
Oto efekty..
P.s: nasza praca została usunięta w przeciagu 10 sekund co za brak poszanowania
- Attachments
-
- pierdyliard.JPG (101.47 KiB) Viewed 4611 times
POWERADE- Jebne czy wstane??
Honda Shadow VT500C - moja śliczna!
Honda Shadow VT500C - moja śliczna!
- Creeping Death
- NApierdalator
- Posts: 1286
- Joined: 04 Jul 2005 20:14
- Location: ja to znam?!
to i ja walne przedruk z jm
Pewnego razu po szychcie, pewien hajer przodowy wybrał się na ryby. Po paru godzinach bezowocnego siedzenia ma branie! Patrzy i oczom nie wierzy! Jest!
- Jednak bydzie dzisioj kolacjo - mówi.
Słysząc te słowa złowiona przez niego rybka mówi:
- Zaczekaj dobry człowieku! Wypuść mnie proszę a spełnie Twe życzenie!
Na to górnik:
- Jak to? Ino jedno? Ponoć złote rybki spełniają 3 życzynia?!
Rybka:
- Tak ale ja mam okres i dlatego mogę spełnić tylko jedno Twe życzenie. Zastanów sie!
Górnik po dłuższej chwili namysłu zgadza się. Wypuszcza rybkę i mówi:
- Dobra! ... Chca dupać do 70-tki!
Na to rybka:
- Załatwione! Ale na której kopalni?!
Pewnego razu po szychcie, pewien hajer przodowy wybrał się na ryby. Po paru godzinach bezowocnego siedzenia ma branie! Patrzy i oczom nie wierzy! Jest!
- Jednak bydzie dzisioj kolacjo - mówi.
Słysząc te słowa złowiona przez niego rybka mówi:
- Zaczekaj dobry człowieku! Wypuść mnie proszę a spełnie Twe życzenie!
Na to górnik:
- Jak to? Ino jedno? Ponoć złote rybki spełniają 3 życzynia?!
Rybka:
- Tak ale ja mam okres i dlatego mogę spełnić tylko jedno Twe życzenie. Zastanów sie!
Górnik po dłuższej chwili namysłu zgadza się. Wypuszcza rybkę i mówi:
- Dobra! ... Chca dupać do 70-tki!
Na to rybka:
- Załatwione! Ale na której kopalni?!
yorek - człowiek z wielkim...marzeniem
Amerykanski statek kosmiczny dolecial na Marsa ... wyladowali ... juz
zbieraja sie do wyjscia az tu nagle podlecialo 2 Marsjan, takich
smiesznych zielonych i bzzzzz zaspawali im drzwi wyjsciowe.
Amerykanie probuja wyjsc ... 10 minut, 30 minut ... po godzinie sie
udalo. Wyszli a tam juz zebrala sie wieksza grupka Marsjan.
No wiec witaja sie i pytaja :
- Czemu zaspawaliscie nam drzwi wyjsciowe ?
Na co Marsjanie :
- Zawsze tak robimy nowym, ale to chyba nie problem. Niedawno tu
Polacy byli ... koledzy zaspawali im drzwi a oni po 5 minutach juz byli na
zewnatrz... i jeszcze prezenty przywiezli ...
Amerykanie :
- Prezenty ? Polacy ? jakie prezenty ?
Marsjanin :
- Wpierdol to sie nazywalo czy cos, ale wszyscy dostali.
zbieraja sie do wyjscia az tu nagle podlecialo 2 Marsjan, takich
smiesznych zielonych i bzzzzz zaspawali im drzwi wyjsciowe.
Amerykanie probuja wyjsc ... 10 minut, 30 minut ... po godzinie sie
udalo. Wyszli a tam juz zebrala sie wieksza grupka Marsjan.
No wiec witaja sie i pytaja :
- Czemu zaspawaliscie nam drzwi wyjsciowe ?
Na co Marsjanie :
- Zawsze tak robimy nowym, ale to chyba nie problem. Niedawno tu
Polacy byli ... koledzy zaspawali im drzwi a oni po 5 minutach juz byli na
zewnatrz... i jeszcze prezenty przywiezli ...
Amerykanie :
- Prezenty ? Polacy ? jakie prezenty ?
Marsjanin :
- Wpierdol to sie nazywalo czy cos, ale wszyscy dostali.
Chciałbym zmienić świat, ale nie chcą mi udostępnić kodu źródłowego...
OK w końcu znów mam neta.
Otóż jak Cezary chciał to wyjaśnię skąd ten nasz swoisty update Wikipedii:
Tak sobie siedziałem u Cezara w domu i popijałem herbatkę i z ciekawości zrobiłem sobie w Excellu tabelkę wyliczającą mi kwotę jaką miałbym w banku po 1,2,3,.... 100 latach jeżeli włożyłbym do niego jakąś sumę na konkretny procent z możliwością co roku dopłacania pewnej sumy (oj nieważne)!!
Przy pewnych danych wyszło mi że po 100 latach będę miał tak wielką ilość pieniędzy że nie potrafiłem tej liczby nazwać.
Milion, miliard, bilion..... i co dalej?..... i tutaj pomocna była Wikipedia.
My tu patrzymy a tam nazwy mają nawet liczby z 600 zerami.
O W PIZDU!! No ale co jest większe nawet od cencyliona?.... no jakto co?
PIERDYLIARD!! My to wiedząć, (a Ci z Wikipedii nie) postanowiliśmy przysłużyć się społeczeństwu i uzupełnić tabelkę o brakującą nazwę
Szkoda że nie zostało to docenione
Otóż jak Cezary chciał to wyjaśnię skąd ten nasz swoisty update Wikipedii:
Tak sobie siedziałem u Cezara w domu i popijałem herbatkę i z ciekawości zrobiłem sobie w Excellu tabelkę wyliczającą mi kwotę jaką miałbym w banku po 1,2,3,.... 100 latach jeżeli włożyłbym do niego jakąś sumę na konkretny procent z możliwością co roku dopłacania pewnej sumy (oj nieważne)!!
Przy pewnych danych wyszło mi że po 100 latach będę miał tak wielką ilość pieniędzy że nie potrafiłem tej liczby nazwać.
Milion, miliard, bilion..... i co dalej?..... i tutaj pomocna była Wikipedia.
My tu patrzymy a tam nazwy mają nawet liczby z 600 zerami.
O W PIZDU!! No ale co jest większe nawet od cencyliona?.... no jakto co?
PIERDYLIARD!! My to wiedząć, (a Ci z Wikipedii nie) postanowiliśmy przysłużyć się społeczeństwu i uzupełnić tabelkę o brakującą nazwę
Szkoda że nie zostało to docenione
Sposob na pare dni wolnego
Postanowiłem wziąć krótki urlop. Uzmysłowiłem sobie jednak, że
przecież wszystko już wykorzystałem. Ba! Chyba nawet zalegam szefowi
dzień (lub dwa?). Pomyślałem, że najszybciej zmięknie bossowe serce,
gdy zrobię coś tak głupiego, że ten zacznie się nade mną litować! No,
bo przecież przemęczony jestem, przepracowany i... zaczyna mi odbijać.
Samo życie...
Następnego dnia przyszedłem trochę wcześniej do pracy. Rozejrzałem się
dookoła i... Mam! Odbiłem się od podłogi i poszybowałem w kierunku
żyrandola, złapałem go mocno i wiszę! Wchodzi kolega z biurka obok - i
rozdziawia gębę patrząc na mnie (drewniany wzrok ma koleś, czy co?).
- Ciiii.- szepczę konspiracyjnie. Rżnę psychola, bo chcę kilka dni
wolnego. Gram żarówkę, rozumiesz? Kilka sekund później wchodzi szef.
Już od progu huczy basem, co ja tam robię u góry ?
- Ja jestem żarówką! - wypiszczałem.
- No co ty? Pogrzało cię! Weź lepiej kilka dni wolnego, niech Ci
główka
odpocznie!
Wdzięcznie sfrunąłem na podłogę i zaczynam się pakować. Kątem oka
widzę,
że kolega też zaczyna się pakować! Szef zainteresowany pyta go:
- A pan dokąd?
Kolega odpowiada
- No do domu... Przecież po ciemku nie będę pracować...
Postanowiłem wziąć krótki urlop. Uzmysłowiłem sobie jednak, że
przecież wszystko już wykorzystałem. Ba! Chyba nawet zalegam szefowi
dzień (lub dwa?). Pomyślałem, że najszybciej zmięknie bossowe serce,
gdy zrobię coś tak głupiego, że ten zacznie się nade mną litować! No,
bo przecież przemęczony jestem, przepracowany i... zaczyna mi odbijać.
Samo życie...
Następnego dnia przyszedłem trochę wcześniej do pracy. Rozejrzałem się
dookoła i... Mam! Odbiłem się od podłogi i poszybowałem w kierunku
żyrandola, złapałem go mocno i wiszę! Wchodzi kolega z biurka obok - i
rozdziawia gębę patrząc na mnie (drewniany wzrok ma koleś, czy co?).
- Ciiii.- szepczę konspiracyjnie. Rżnę psychola, bo chcę kilka dni
wolnego. Gram żarówkę, rozumiesz? Kilka sekund później wchodzi szef.
Już od progu huczy basem, co ja tam robię u góry ?
- Ja jestem żarówką! - wypiszczałem.
- No co ty? Pogrzało cię! Weź lepiej kilka dni wolnego, niech Ci
główka
odpocznie!
Wdzięcznie sfrunąłem na podłogę i zaczynam się pakować. Kątem oka
widzę,
że kolega też zaczyna się pakować! Szef zainteresowany pyta go:
- A pan dokąd?
Kolega odpowiada
- No do domu... Przecież po ciemku nie będę pracować...
Od razu zaznaczam: nie moja hostoria
Do dziś pamiętam mój "pierwszy raz" z kondomem, miałem 16 lat albo coś około. Poszedłem do sklepu kupić paczkę prezerwatyw. Za ladą stała przepiękna kobieta, która najprawdopodobniej wiedziała, że nie mam doświadczenia w "tych" kwestiach. Podała mi paczkę i zapytała, czy wiem, jak tego używać. Szczerze odparłem: nie. Tak więc otworzyła paczkę, wyjęła jednego i rozwinęła na kciuku, po czym poleciła sprawdzić, czy jest na miejscu i czy mocno się trzyma. Najprawdopodobniej musiałem wyglądać na osobę, która nie do końca zrozumiała to, co powiedziała, więc rozejrzała się po sklepie, podeszła do drzwi i zamknęła je. Chwyciła mnie za rękę i wciągnęła na zaplecze, gdzie zdjęła z siebie bluzkę. Po chwili zdjęła też stanik. Spojrzała na mnie i zapytała: Czy to cię podnieca? No cóż, byłem tak zaskoczony tym wszystkim, że tylko kiwnąłem głową. Wtedy powiedziała, że czas nałożyć prezerwatywę. Kiedy ją nakładałem, ona zrzuciła spódniczkę, zdjęła majteczki i położyła się na stole. No dawaj, powiedziała, nie mamy zwyt wiele czasu. Tak więc położyłem się na niej. To było cudowne, szkoda, że nie wytrzymałem zbyt długo... PUF, i było po sprawie...
Spojrzała się na mnie przerażona:
"Jesteś pewien, że nałożyłeś prezerwatywę?"
Odpowiedziałem tylko "No pewnie" i podniosłem kciuk, by jej pokazać.
Do dziś pamiętam mój "pierwszy raz" z kondomem, miałem 16 lat albo coś około. Poszedłem do sklepu kupić paczkę prezerwatyw. Za ladą stała przepiękna kobieta, która najprawdopodobniej wiedziała, że nie mam doświadczenia w "tych" kwestiach. Podała mi paczkę i zapytała, czy wiem, jak tego używać. Szczerze odparłem: nie. Tak więc otworzyła paczkę, wyjęła jednego i rozwinęła na kciuku, po czym poleciła sprawdzić, czy jest na miejscu i czy mocno się trzyma. Najprawdopodobniej musiałem wyglądać na osobę, która nie do końca zrozumiała to, co powiedziała, więc rozejrzała się po sklepie, podeszła do drzwi i zamknęła je. Chwyciła mnie za rękę i wciągnęła na zaplecze, gdzie zdjęła z siebie bluzkę. Po chwili zdjęła też stanik. Spojrzała na mnie i zapytała: Czy to cię podnieca? No cóż, byłem tak zaskoczony tym wszystkim, że tylko kiwnąłem głową. Wtedy powiedziała, że czas nałożyć prezerwatywę. Kiedy ją nakładałem, ona zrzuciła spódniczkę, zdjęła majteczki i położyła się na stole. No dawaj, powiedziała, nie mamy zwyt wiele czasu. Tak więc położyłem się na niej. To było cudowne, szkoda, że nie wytrzymałem zbyt długo... PUF, i było po sprawie...
Spojrzała się na mnie przerażona:
"Jesteś pewien, że nałożyłeś prezerwatywę?"
Odpowiedziałem tylko "No pewnie" i podniosłem kciuk, by jej pokazać.
Jesus has changed your life... Save changes?
gg: 7509379
gg: 7509379
Przy skrzyżowaniu siedzi na koniu Strażnik Miejski. (Wiadomo kto )
Z naprzeciwka w jego kierunku jedzie na rowerku mały chłopiec.
Strażnik woła go do siebie.
- E, mały chodź no tu.
Chłopczyk podjeżdza, a strażnik pyta:
- Święty Mikołaj przyniósł ci ten rower?
- Tak.- Odpowiada chłopczyk.
- To napisz mu, żeby w tym roku przyniósł ci lampkę do tego roweru.
I zadowolony z siebie ukarał młodego mandatem za 50 złotych.
- A pan to od Mikołaja dostał tego konika? - pyta dziecko.
- Tak. - Odpowiada rozbawiony Strażnik Miejski.
- To niech pan napisze Mikołajowi w tym roku, żeby chuja montował
konikowi między nogami, a nie na grzbiecie
Z naprzeciwka w jego kierunku jedzie na rowerku mały chłopiec.
Strażnik woła go do siebie.
- E, mały chodź no tu.
Chłopczyk podjeżdza, a strażnik pyta:
- Święty Mikołaj przyniósł ci ten rower?
- Tak.- Odpowiada chłopczyk.
- To napisz mu, żeby w tym roku przyniósł ci lampkę do tego roweru.
I zadowolony z siebie ukarał młodego mandatem za 50 złotych.
- A pan to od Mikołaja dostał tego konika? - pyta dziecko.
- Tak. - Odpowiada rozbawiony Strażnik Miejski.
- To niech pan napisze Mikołajowi w tym roku, żeby chuja montował
konikowi między nogami, a nie na grzbiecie
Personal best 200km
Jedzie Baca furmanką. Zatrzymuje go patrol policyjny.
- Dzień dobry, poproszę kartę pojazdu i uprawnienia do prowadzenia furmanki... Oooo widzę, że Baca spożywa alkohol w pojeździe?
- Eeee, nieee, Panie władzo, nie spożywam.
- Taaaak, a ta butelka to co? Przecież to alkohol!
- Taaa, nieee, to nie alkohol, to sok z banana!
- Taaak, jasne, daj no Baco, sprawdzimy.
Policjant popija, smakuje i mówi:
- No Baco, rzeczywiście to nie alkohol! Dokumenty ok, więc szerokiej drogi życzę.
Na to Baca:
- Noooooo, wio banan!
- Dzień dobry, poproszę kartę pojazdu i uprawnienia do prowadzenia furmanki... Oooo widzę, że Baca spożywa alkohol w pojeździe?
- Eeee, nieee, Panie władzo, nie spożywam.
- Taaaak, a ta butelka to co? Przecież to alkohol!
- Taaa, nieee, to nie alkohol, to sok z banana!
- Taaak, jasne, daj no Baco, sprawdzimy.
Policjant popija, smakuje i mówi:
- No Baco, rzeczywiście to nie alkohol! Dokumenty ok, więc szerokiej drogi życzę.
Na to Baca:
- Noooooo, wio banan!
Jesus has changed your life... Save changes?
gg: 7509379
gg: 7509379