no panie i panowie, cale szczescie udalo mi sie dojechac na miejsce, choc musze przyznac ze bylo ciezko i cholrnie niewygodnie:) przedmiot kultu, czyli KUBEK jest caly:) zaraz wypije w nim herbate, bo rano nie bylo czasu. o 900 wyruszylimsy na poszukiwania pracy dla mnie. bylismy w banku coby konto zalozyc. cholera anglicy z tego hrabstwa maja taki akcent, ze ciekzo jest cokoliwiek wylowic z tego co mowia:) ale z czasem sie tego naucze, tak mi sie zdaje, hihi. na miescie nie widac bylo za duzo rowerow, ale sciezek, ulatwien i parkingow jest od groma. przy pierwszej lepszej okazji, biore rower i lece w trase zobaczyc jak sie tu jezdzi:))
tymczasem
Podróży to Ci szczerze współczuję. Tyle godzin na dupie siedzieć to można się przekręcić!.
Ale ważne że kubek dojechał. trzymaj się.
P.S: A jak tam z soją?
Jest wogóle w sklepach?
Tańsza? Droższa?
PoZdrawiam
ja po swojej pierwszej rozmowie z amerykaninem w Chicago stwierdziłem, że nic po ang. nie umiem także nie łam się. serwis rowerowy to dobry pomysł , kombinuj i powodzenia
toscie sie rozmarzyli chlopaki:))))))
poki co roboty szukam, o firmie nie mysle. a sklepow rowerowych sporo jest. no i jakie fajne tory sa dla harcorowcow:) sciezek masa, ale ciezko jest trafic tam gdzie sie chce. uplynie troche wody w swidrze zanim zaczne sie orientowac, ale zabawnie jest po lewej stronie jezdzic:)