Stało się. Z roweru górskiego, przesiadłem się na kajak - górski. Tę odmianę zakosztowałem na konkurencyjnej rzeczce (dla Świdra), Jeziorce. I nie w mrozy, ale w ostatnią sobotę 2012.04.21. Dzięki p. Burmistrzowi Piaseczna, panu Zdzisławowi Lisowi, jego inicjatywie. Przetarto szlak wodny z Górek Szymona w Zalesiu Dolnym (Piaseczno) do Konstsncina-Jeziornej. Prztarto, umiejętnie. Tak, aby rzeczka nagle nie ucywilizowała się, tracą swoje walory przyrodniczo widokowe. Całością zajął się Jacek Andrzejewski, jako firma podwykonawcza, na zlecenie Urzędu Gminy Piaseczno. Nie bardzo byłemprzekonany do spływu, chciałem tylko zobaczyć i zapewnić, że niedługo, że jeszcze za zimno. A w końcu wpadłem tyłkiem w kokpit i ...poniosło mnie. Jechałem, jak w transie, starając się nie zgubić apafoto, w rynnie z wieloma zakrętami i pniami ukrytymi w wodzie. Nawet jeden, przeskoczyłem. Niesamowite wrażenie. Po obydwu stronach rzeczki, poprzewracane i zrąbane siekaczami bobrów, drzewa. Drewnianym kajaczkiem, nie zdecydowałbymsię. Polietylinowy (coś w tym rodzaju) czyli plastikowy kajak, jest elastyczny i wytrzymały. Jak to "górski". Zieleni - zero, niemal. Dużo pąków i rozwijające się nenufary, na zalewach. Pierwsza tama była w Chylicach. Tam nie tylko przenieśli mi kajak, dwaj panowie od Jacka, ale i poczęstowali z grila. Piwka, nie mieli. Drugi odcinek rzeczki, był łagodniejszy i bardziej "widokowy". A to śmieci spychane do rzeczki, a to pałace i piękne osiedla i jakieś rury... Nawet nie potrafiłbym umiejscowić tego na mapie. Musiałaby biec druga osoba, brzegiem, ale miałaby kłopoty. Bo tam, gdzie ktoś jest prywatnym właścicielem, to grodzi do wody, a nawet w wodę. Pewnie, żeby krowy, nie dobrały się do ich zadbanych trawników. Zakończyłem, witany przez dwie pary łabędzi, w basenie
Zalewu Kostancińsko-Jeziornowskiego. Kajak, wskoczył na przyczepkę i w piętnaście, minut, pan Jacek, przywiózł mnie do punktu wyjściowego. w Górkach Szymona. Do mojego "górala" z napędem nożnym.
