Skoro Bartek naskrobał w zasadzie przebieg wyprawy, ja ograniczę się do wniosków i przemyśleń.
Z mojego punktu widzenia wyjazd udany.
Leo zbyt drobiazgowo zaplanował wyprawę, dlatego później na siłę próbował realizować założenia ( jak dla mnie nie wykonalne ) wszystko było zaplanowane prawie co do milimetra. Stwierdziłem, że nie będę się wtrącał bo byłem tylko na doczepkę. Jak się okazało "w praniu" przyjęte 18km/h było więcej niż optymistyczne zwłaszcza, że z założenia wyjazd był "terenowy" i część tak starała się jechać ( jednak nie większość) odniosłem wrażenie, że mimo założeń od startu były przymiarki do asfaltu.
Jaro na swojej kolarce pierwszego dnia parł do przodu, do czasu jak złapał snejka, co jak sądzę uświadomiło mu, że może to być w terenie jego utrapieniem. Podjął decyzję, że zrobi więcej kmów ale pojedzie asfaltem, do niego dołączył Komar.
Odtąd (całą siódemką) spotykaliśmy się gdzieś na trasie " przy kościele"
Miejsce noclegowe wspólne mieliśmy tylko pierwszej nocy.
Leo i Spider usilnie próbowali nadrobić stracone w różnych okolicznościach kilometry i czas jadąc asfaltami i bez względu na pogodę. Śmiem twierdzić, że oddzielając się od nas czyli Bartka, Klepka i mnie zamiast nadrabiać tracili kolejne km-y, czas i siły.
W efekcie założenia typu jazda rano i wieczorem a w południe plażowanie nie były do zrealizowania zakładając jazdę terenem. Mimo, ze raz nawet wyruszyliśmy o 8.00 to i tak wybierając teren miejsca na nocleg szukaliśmy już po zmroku co zaowocowało tym, że rano obudziliśmy sie przy ogrodzeniu jednostki wojskowej.
Jedyne plażowanie było przed Kuźnicą ( nie licząc poginania po plaży z rowerami) a to i tak jedynie godzinę gdyż spieszyłem się juz na Hel na pkp.
Pchanie rowerów po plaży miało swietne zakończenie , trzeba było przeprowadzić rowery przez wał oddzielający plażę od "miasta" po schodach

, gdzie kle[pkowi rower chciał "uciec"

Mnie nigdzie nie ciągnęło a czas mnie nie gonił, więc starałem się jechać zgodnie z założeniami czyli dużo terenu i jazdy ( kto był w Karwi po Harpie , ten wie o co chodzi

)
Tak czy inaczej jedynym można by rzec terenowym dniem był odcinek Kluki- Rozewie z symbolicznymi odcinkami asfaltu.
Niestety, w założeniach nie było czasu na awarie, a było ich trochę:
1.dobita dętka Jaro,
2.złamana sztyca leo,
3.zerwane łańcuchy leo i spidera,
4.porwane sakwy bartka,
5.rozerwana opona klepka,
6.kombinacje z zajechanym napędem klepka
to chyba wszystko, co i tak sumując zajęło mam prawie cały dzień.
Nie uwzględniono również czasu na zakupy oraz posiłki na trasie.
Tytuł wyprawy pasuje jak nic " Wybrzeże pod prąd". Gdzie się dało łamaliśmy zakazy ( najpierw nieświadomie potem już różnie bywało) nawet w Kołobrzegu na rondzie
Pamiętam fajny dialog mój ze spiderem:
popey: będziemy jechali przez karwieńskie Błota
spider: dlaczego znowu przez błota?
popey: Karwieńskie Błota K...wa, asfaltem
Podczas przeczekiwania deszczu w Jarosławcu Bartek wyskoczył na "siusiu" po około 20 minutach wrócił i stwiedził, ze miastko to jest wybitnie niesprzyjajace do biegania za potrzebą. W zwiazku z tym kiedy nadeszła moja kolej stwierdziłem że potrzeba matką wynalazku i sam sobie skonstruowałem toaletę
W Dąbkach wylądowaliśmy w knajpie na obiadokolacji. Klepek za bardzo dyskutował to dostał sól z bigosem i grzańca jakoś dziwnie smakującego, a dał napiwek ....całe 50 gr
za nic nie mogę do tej pory zrozumiec zamiarów Spidera, kiedy to właśnie podczas poginania przez 3,5 km plażą dzwonił do każdego z osobna i podawał sprzeczne informacje. Nie piszę po to zebym się czepiał lub ze złosliwości ale takie numery nie poprawiają sytuacji w lekko rozbitej juz grupie.
Ogólnie by mnie satysfakcjonowało, gdybyśmy w komplecie dotarli do Łeby ( reszte wybrzeza mam objechane) Pozostałą częśc ekipy nie ograniczał jak mnie- więc nie wiem dlaczego był pośpiech, mieli czas do niedzieli a zakończyli wyprawę w piątek de facto nie realizując założonego planu.
Rozumniem brak doswiadczenia Leo (choć moje też nie jest wielkie) ale są wśród nas ludzie , do których było można zwrócic się o radę - nie wierzę , że nie daliby wskazówek co pozwoliłoby uniknąć wielu błędów.
dzięki wszystkim za te sześc dni pedałowania w deszczu, słońcu, ciszy leśnych ścieżek i szumu morza.
PS 1
Troche kolejność zdarzeń mi się pomerdała ale nie mam przed nosem mapy.
PS 2
Nie wiem od czego się zaczęło ale jakoś wyszło,że jak coś nie wyszło to zawsze była moja wina
-----------------------------------------------
P.S. Papaj będzie oskalpowany Evil or Very Mad
nie wiem o co chodzi ale czekam na wyjaśnienia