OTWOCKI PORTAL ROWEROWY
Aktualnie na stronie:
Ostatnia aktualizacja:
GALERIA: POMORZE ZACHODNIE. LIPIEC 2004:
© Jacek "Jacq" Fałatowicz, 20.10.2004

Trasa wiodła przez Pojezierze Drawskie i część zachodniego wybrzeża. Jechały 4 osoby: ja, moja dziewczyna Marta i jej dwie siostry Magda i Kasia :)

[Dzień 1]
Ładujemy się do samochodu dostawczego mojej znajomej i dojeżdżamy z Otwocka do Warszawy Zachodniej, by tam o 22:40 wcisnąć się do pociągu. Pociąg jechał do Kołobrzegu, ale my z wagonu rowerowego wysiedliśmy już w Szczecinku o 4:30. Było chłodno i mgliście. No ale ruszyliśmy.
Trasa:
Szczecinek-->Rezerwat Dęby Wilczkowskie-->Jeleń [tu nad jeziorkiem zjedliśmy śniadanko - zupki chińskie na wodzie z jeziora :) ] -->Łubowo-->Czaplinek--> -->Złocieniec-->Darskowo [zjazd w prawo w 1/3 drogi ze Złocieńca do Drawska Pomorskiego - tutaj nocleg nad niedużym jeziorkiem, którego nazwy na mapie nie ma] Pierwszy dzień był ciężki. Byliśmy niewyspani. Mnie zaczęło bolec prawe kolano, szczególnie przy podjazdach [kupiłem opaskę na kolano i maść]. Zrobiliśmy około 80 km i to był najdłuższy dystans dzienny.

[Dzień 2]
Budzimy się... kropi deszczyk. Czekamy trochę, ale jest coraz gorzej wiec o godz. 12 ruszamy w strugach deszczu [na szczęście tylko jakieś 15km].
Trasa:
Miejsce noclegu-->Drawsko Pomorskie-->Zajezierze-->Łobez ==> Międzyzdroje Ten ostatni przejazd pociągiem przez Szczecin. Zdecydowaliśmy się na taki krok, gdyż chcieliśmy dłużej jechać wybrzeżem. W Międzyzdrojach jesteśmy koło 23:30, jedziemy na molo :) potem szukamy noclegu i usypiamy w namiotach [z kolanem dalej jest jakoś tak dziwnie..;/]

[Dzień 3]
Wstajemy i decydujemy się na zmniejszenie dystansów dziennych m.in. ze względu na moje kolano. Wiec mając czas rano udajemy się na plażę :). Wyjazd koło 13-14. Plan na dziś to objazd wyspy Wolin, a tak konkretniej to Wolińskiego Parku Narodowego. Miedzy nami jest studentka leśnictwa wiec domyślacie się jak bardzo ja ucieszył taki plan. Na wieczór lądujemy w Dziwnowie. Jedziemy na plażę i z browarkami w łapkach podziwiamy zachód słońca nad wejściem do portu w Dziwnowie. Idziemy spać na polu namiotowym nieopodal.

[Dzień 4]
Pobudka. Straaaszna mgła. Ja z Martą idziemy na plażę. A Kasia i Magda w tym czasie maja się wybudzić. Gdy ładujemy sakwy okazuje się ze gdzieś zgubiłem jedna ze śrub mocujących przednie koło [pewnie podczas świetnych kamienistych zjazdów w Parku Narodowym ]. W poszukiwaniu śruby skierowaliśmy się do lokalnego mechanika samochodowego, który skierował nas do lokalnej złotej raczki... niejakiego pana Madeja :) Jest śrubka. Zajeżdżamy jeszcze do portu i ruszamy na Niechorze. Po drodze w Łukęcinie zjeżdżamy nad morze gdzie gotujemy sobie ryz. Nocujemy w Niechorzu.

[Dzień 5]
Wstajemy nieświadomi co nas czeka. Jemy śniadanko, zwiedzamy tutejsza latarnie morska i wyruszamy na Kołobrzeg. Jedziemy czerwonym szlakiem, który gdzieś w lesie się urywa ;/ No ale dojeżdżamy do drogi, która na naszej mapie jest, ale pozakreślana czerwonymi krzyżykami. Na innych mapach jej w ogóle nie ma. Jedziemy. Jakieś 5km po betonowych płytach i ... szlaban - jednostka wojskowa. Przejazd tylko plażą. Tu tez spotykamy parę rowerzystów z Kędzierzyna. Schodzimy z nimi na plażę przez wydmy. Jakieś 2km po piachu wzdłuż wody. I znów przez wydmy na ta pozakreślaną drogę. Teraz to już nie betonowe płyty tylko "kocie łby"...Niesamowicie przyjemnie jest wjechać na chwile na asfalt w Mrzezynie. Tu rozstajemy się z para rowerzystów i jedziemy dalej by zaraz za Mrzezynem zjechać w stronę morza i ugotować ryz :) Tam tez siedzimy na plaży i oddajemy się ostatnim morskim kąpielom. Potem jeszcze przystanek przy jeziorze Resko Przymorskie [bardzo ładnie tu] i wjazd do Kołobrzegu. Na stacji okazuje się ze mieliśmy złe informacje na temat rozkładu i pociąg, który miał jeździć o 10 rano... jeździ o 22 do Warszawy. Jako ze była 21... szybka decyzja... i godzinę później jesteśmy w pociągu powrotnym.

Tak całość wyglądała w naprawdę dużym skrócie. Wrażenia i wspomnienia niesamowite. Każdy dzień zupełnie inny. To co wiem na 100%, to ze nie był to ostatni raz oraz ze zmieniam rower (już zmieniłem na Garego Fishera J ). Tak, mój GRAND turystyczny co prawda spisał się, ale w porównaniu z leciutkimi rowerami jadących ze mną dziewczyn... to tak jakbym jechał czołgiem :D Kolana też już przebadane... no i niestety.. chondromalacja rzepek :/ Pobolewa, ale jeździć trzeba ;)

1.jpg 10.jpg 11.jpg 12.jpg 13.jpg
14.jpg 15.jpg 16.jpg 17.jpg 18.jpg
19.jpg 2.jpg 20.jpg 3.jpg 4.jpg
5.jpg 6.jpg 7.jpg 8.jpg 9.jpg