GALERIA: Inaczej niż zwykle. Szczyrk. 27-30.03.2009.:
©Tekst: Behe. Zdjęcia: Behe, Soyowy. Dodano: 07.04.2009.
Spisane na kolanie:
Jazda w zimę, po śniegu nie jest dla mnie czymś wyjątkowym, jednakże zawsze chciałem spróbować, jak to jest zjechać rowerem po ośnieżonym stoku z czegoś większego niż Otwocki Meran.
Pomysł dojrzewał. Dojrzewał dobrych parę lat, aż w końcu, w akcie desperacji trafił na odpowiednią dwójkę Oszołomów, znudzonych siedzeniem w mieście i gotowych spróbować czegoś bardziej szalonego niż mechaniczne kręcenie pętli w celu "zbudowania formy na sezon". ;)
Pisze Oszołomy, bo jeżdżenie w góry zima z rowerem, tylko żeby dostać się wyciągiem na jeden szczyt i stoczyć się w dół nie jest bynajmniej normalne. ;)
Wiec jak to jest zjechać sobie nartostradą w zime? Jak napisze że.. nadal nie wiem, to bardzo nie skłamie.
Warunki jakie zastaliśmy nie były idealne: trafiliśmy dokładnie na początek roztopów, w górnych partiach śnieg jeszcze się trzymał, jednak intensywne słońce i wzrastająca w dzień temperatura robiła swoje. W dole śnieg był niezwiązany, ciężki, o konsystencji luźnego piasku, przez co po płaskim terenie praktycznie nie było mowy o jeździe, rower zapadał się razem z właścicielem. W wyższych partiach lub gdy robiło się stromiej, zabawa nabierała sensu i prędkości, wiatr pojawiał się we włosach a narciarze oraz snowbordziści zostawali w tyle.
Zjazd jest przyjemny, nie odczuwa się dyskomfortu i obaw przed wyłożeniem się, jaki występuje latem, gleby są miłe i bezbolesne, no chyba że zaliczy się jakiegoś świerka czy coś. ;)
Jaki rower na taką zabawę? Normalny. Prawdopodobnie zimowe opony z kolcami nie mają większego sensu, wydaje się że jedynym warunkiem to jak najszersze opony, przydadzą się też hamulce tarczowe, przyzwoite zawieszenie, jednym słowem, górski standard.
Ps. Ponoć na nartostradach rowerowymi wyczynami potrafi zainteresować się policja, trzeba wtedy zachować rozsądek i umiejętnie rozmawiać. Nas na szczęście ta przyjemność ominęła.
Okiem obiektywu: