Page 1 of 2
tak tu cicho o zmierzchu-koniec sezonu??
Posted: 26 Oct 2005 06:03
by leoheart
wprawdzie pisze to z samego rana ale...jakos cicho wieczorami o jakiejkolwiek jeździe,wszyscy zajmują sie niezwykle ciekawymi tematami ale nie jazdą, czyzby zmęczenie sezonem?
musze przyznać, podsumowując niejako ten rok że przeszedł moje najśmielsze oczekiwania
czy pamietacie Jacq i Edi jak w marcu
http://republika.pl/leoheart/imagepages/image12.html
planowalismy wypad na druga strone Wisły latem?ZROBILIŚMY TO!i dużo....duzo wiecej
póki co odpoczywam,jeszcze ten tydzień choc korci mnie strasznie,potem miedzy 2 a 10 wyjeżdżam a po powrocie biorę sie za trening
a Wy co myslicie o tym sezonie?
Posted: 26 Oct 2005 07:19
by Jacq
Moj sezon.. hmm..
Duzo do przodu, ale moglo byc duzo wiecej :/
3 miesiace niejezdzenia w srodku sezonu przez reke w gipsie.
Z tego samego powodu przeleciała mi kolo nosa Transcarpatia.
Najwiecej dobrego zauwazylem podczas harpaganów.
W przyszlym roku bedzie lepiej..
Taka mam przynajmniej nadzieje
Pozdrawiam
Posted: 26 Oct 2005 08:12
by Edi
Ja jakoś nie używam pojęcia "sezon", bo jeździć można właściwie cały rok. Pamiętam, że w lutym robiłem spore ilości kilometrów po śnegu i jeździło się naprawdę super. A ten rok (choć jeszcze się nie skończył i sporo może się jeszcze wydarzyć) rzeczywiście był genialny jeśli chodzi o rowerowanie. Ja od 1 I 2005 przejechałem ponad 8000km
i chciałbym jeszcze trochę przejechać do końca roku, ale teraz czasu trochę mniej i sprzęt w nienajlepszym stanie (przydałby się przypływ gotówki i wymiana napędu). Moim zdaniem najlepsze były te bardziej zorganizowane wypady: Puszcza Kozienicka, Kazimierz, no i oczywiście Harpagan
. A poza tym było kilka świetnych imprezek: Behemiada, Soyada i 2 alejkaty. Oby tak dalej.
Re: tak tu cicho o zmierzchu-koniec sezonu??
Posted: 26 Oct 2005 08:28
by Dar3k
eee tam... zaraz koniec sezonu... Ja tam na przykład przerzuciłem się na kolarstwo pokojowe
- trenażerek przed tv, z boku wiatrak i jakoś tam leci... a że moge to robić dopiero po pracy to mniej czasu na kompa pozostaje...
ale kto wie - jak mi przyjdą zamówione cieplejsze ciuchy to znowu w realu pojeżdżę, tylko bez brawury - deszcz, wiatr i śnieg nie dla mnie.
Posted: 26 Oct 2005 08:56
by Domar
dla mnie ten sezon to tak naprawdę ogromny skok w sposobie jeżdżenia, ale też postrzegania tego
tak jak wcześniej robiłem po 800-1000 km w sezonie <lol> tak w tym sezonie mam już 3500 i mam nadzieję, że to nie koniec. a i średnie prędkości z początku i z końca sezonu to jak niebo,a ziemia
no i bardzo ważne - zacząłem ścigać się na rowerku i sprawia mi to ogromną frajdę
więc mogę powiedzieć, że ten sezon to ogromny plus
Posted: 26 Oct 2005 09:17
by matildae
Dla mnie dotąd rowerowanie było jednak sezonowym zajęciem, chociaz oczywiście staralam sie wykorzystać bezśnieżne i niezbyt mroźne dni trafiajace sie w czasie zimowych miesięcy, żeby "przypomnieć sobie" jak sie jeździ. Ten sezon był jednak dla mnie szczególny, bo po latach indywidualnego oddawania się tej jednej z największych przyjemności w życiu
znalazłam Was, co zdecydowanie mnie zmobilizowało do jeszcze intensywniejszego wykorzystywania roweru, a nawet - wreszcie - do zakupu nowego sprzętu, bo na starym daleko bym za Wami nie ujechała
Ten sezon to były moje pierwsze Masy, pierwsze zawody, wspólne wyprawy - miałam obawy, czy przyzwyczajona do samotnych wycieczek będę umiała jakoś dostosowac się do towarzystwa, ale okazało się, że to jest wykonalne, a nawet zdecydowanie przyjemne
Dla mnie największym osiągnięciem jeśli chodzi rowerowanie w tym roku był oczywiście Harpagan - 170 km przejechanych w ciągu jednego dnia.. hmmm.. chyba sama nie wierzyłam, że dam radę, ale dałam, i to bez uszczerbku na zdrowiu fizycznym i psychicznym, hehe
a tak najbardziej to sie cieszę, że Was poznałam, co tu dużo gadać..
No i mam nadzieję, że teraz sezon rowerowy zdecydowanie mi sie przedłuży
Posted: 26 Oct 2005 11:45
by behem0th
koniec sezonu? kurcze, a ja myslalem ze w niedziele jedziemy na bunkry pod zegrzem, co to Matylda wypatrzyla. :)
podsumowujac: nie wiem ile km przejechalem, bo moje liczniki czesciej nie dzialaly jak dzialaly (zreszta chyba juz mnie to nie jara w takim stopniu jak kiedys, gdy mialem spisane wszystkie jazdy z calego roku :))) ale nie bedzie to zadna imponujaca ilosc.
na pewno podniosla sie srednia, choc nie uwazam zeby to do konca bylo pozytywne: zatraca sie pewien spokoj wewnetrzny, przyjemnosc jazdy na rzecz ciaglego cisniecia do przodu. zamiast spogladac i podziwiac widoki patrzy sie zeby nie zostac z tylu.
oby moj 2006 w okresie wakacyjnym pozbawiony byl tej "wady"...
i faktycznie przejazdy "wyjazdowe" sa najlepsiejsze, trzeba by to rozwijac. :)
Posted: 26 Oct 2005 16:56
by leoheart
behem0th wrote:koniec sezonu? kurcze, a ja myslalem ze w niedziele jedziemy na bunkry pod zegrzem, co to Matylda wypatrzyla.
na pewno podniosla sie srednia, choc nie uwazam zeby to do konca bylo pozytywne: zatraca sie pewien spokoj wewnetrzny, przyjemnosc jazdy na rzecz ciaglego cisniecia do przodu. zamiast spogladac i podziwiac widoki patrzy sie zeby nie zostac z tylu.
oby moj 2006 w okresie wakacyjnym pozbawiony byl tej "wady"...
i faktycznie przejazdy "wyjazdowe" sa najlepsiejsze, trzeba by to rozwijac.
oh!to ciekawe,może więcej szczegółów?
coś w tym jest,może ustalić że "lajt' to tak do 25km/h no chyba że z górki
i wtedy liczniki sie przydadzą, a może zrobic kategorie wyjazdów:np lajt,extreme,masakra
Posted: 26 Oct 2005 17:03
by Creeping Death
Co do tego sezonu.
Fajnie sie jeździło
. Jak dla mnie najlepsze były zawody.... Maraton, XC Meran, Wiązowna... Strasznie spodobało mi się startowanie w takich imprezach, z resztą ja od zawsze lubiłem się mierzyć z innymi a szczególnie z lepszymi od siebie.
Oczywiście bardzo miło wspominam Kozienice i jeszcze lepiej Harpagan.
Przedewszystkim podobała mi sie atmosfera na każdym wspólnym spotkaniu. Mam nadzieję że przez zimę i kolejny sezon uda mi się znaleźć więcej czasu na rower i wspólne wypady
Posted: 26 Oct 2005 17:46
by Domar
Leo, a na samej górze naszego systemu oceniania niech będzie "lajt" (z cudzysłowami
). a tak offtopicowo - może coś w ten weekendzik sklecić, jakąś małą traskę? ja bym preferował sobotę
Posted: 26 Oct 2005 18:05
by spider
Ciekawy sezon....Dla mnie od maja...pierwsza masa
Poznanie ciekawych ludzi
Pierwsze wyjazdy ...a dalej...trening trening...przygotowania do przyszlego sezonu.
Czy sie uda ? zobaczymy ale napewno daje z siebie wszystko.
W tym miejscu szczegolne podziekowania za motywacje do pracy dla
Leo i Popeya
Posted: 26 Oct 2005 19:10
by behem0th
coś w tym jest,może ustalić że "lajt' to tak do 25km/h no chyba że z górki :) i wtedy liczniki sie przydadzą, a może zrobic kategorie wyjazdów:np lajt,extreme,masakra :D
nie Leo, to nie kwestia ustalen. z grupa po prostu jezdzi sie duzo dynamiczniej, cokolwiek by nie napisac. :)
raczej mysle nad jakas mala-dluzsza wyprawa, gdzie ma sie jednak czas na porobienie zdjec czy bezstresowe posiedzenie w jakims ciekawym miejscu.
Posted: 26 Oct 2005 21:57
by yorek
tiaaa, a wyjdzie jak zwyle
Posted: 26 Oct 2005 22:15
by behem0th
komu wyjdzie temu wyjdzie ;)P
Posted: 26 Oct 2005 22:41
by yorek
tobie, przeca nie mi. ja to chyba rower sprzedam i kupie se za to narkotyki
Posted: 27 Oct 2005 15:01
by Hunter
A mi tam się podobała "połowa sezonu"
Tyle przejechałem, co kot napłakał, ale fakt faktem, że marudziłem, że nikogo do jazdy nie mam.
Teraz rowerek tylko na masy prawdopodobnie z braku ciuchów a na wiosnę zacznę jakiś solidny trening jak czas pozwoli
P.S. Dzięki za spędzone miłe chwile w tym roku
Posted: 27 Oct 2005 18:21
by Domar
Hunter, czemu z braku ciuchów? ja też nie mam profi windstopperów i tego typu bajerów, a jeździć będę. coś mi się wydaje, że nie chce CI się tyłka ruszyć i to tylko taka wymówka
Posted: 27 Oct 2005 19:28
by Hunter
Chcę, tylko moje ciuchy naprawde nie są za wygodne na rower. A w zimowej kurtce raczej jeździł nie będę, grubas na rowerze
Jak chcesz, można się gdzieś wybrać
Posted: 27 Oct 2005 20:56
by Domar
a ja w zimowej będę pomykał. jak się na mnie zwali kupa śniegu będę robił za bałwana
Posted: 28 Oct 2005 05:05
by leoheart
a ja będę robił za ..kule snieżną bo przewracam sie co parę metrów i jest mnie więcej gdy wracam do domu