na szybko bo mi biblioteke zamykaja
zapomnialem o route 66, ktorej przejechalem dwa odcinki, generalnie cicha i spokojna, bo wszyscy ktorym sie spieszy wybieraja sasiednia interstate, R66 zdecydowanie zdominowana przez motocyklistow, ktorzy po prostu dobrze sie tam bawia jezdzac od knajpy do knajpy. wszystko jest pod turyste, az sie czasami niedobrze robi, chyba probuja to jakos wskrzesic, ale szanse raczej znikome, ot po prostu droga..
co do doliny smierci, to ogromny teren, z tysiacami starych kopaln i kilkunastoma upadlymi, zapomnianymi miasteczekami, cywilizacja wbrew pozorom jest tam calkiem rozwinieta, wiec i latwiej sie zwiedza. Na wyjezdzie z doliny jest poligon- nawal weapons center, wiec jako dodatkowa atrakcje mozna zaliczyc jak co rusz jakis odrzutowiec przemyka nad glowa, tudziez wykonujacy petle i inne takie...
W dolinie rozsypala mi sie opona, w Ridgecrest zakupilem nowa i jakos sie to trzyma do dzis, choc tyl juz ledwo ledwo.. w zasadzie kupilem dwie, ale jedna nie wiem czemu mi nie pasuje, rozmiar niby sie zgadza 26" x 1 i 3/8" ale jakas wieksiejsza, browar dla tego kto mi to wyjasni...
Buty Sidi Bullet co 3 dni sklejam, zeby pociagnely jeszcze pare dni..
Naped bez zarzutu, co ciekawe potrafi przejechac 1000km na jednym smarowaniu rohloffem.
Za przelecza za Ridgecrest totalna zmiana krajobrazu, zielen, duzo zieleni, wiecej zieleni, zrobilo sie typowo gorsko i ladnie. Generalnie druga strona Sierra-Nevada piekna. Wielkie sekwoje rosna sobie na wysokosci >1400, wiec zeby sie do nich dostac, trzeba troche sie pogimnastykowac, drogi zaczynaja sie w dolinach na ~100-300m, wija sie niemilosiernie.. Drzewa magicznomistyczne, naprawde warte tych kilku godzin pod gore. Ahm, niedaleko najwiekszego drzewa swiata, generala Shermana widzialem niedziwedzia, mlody, tegoroczny swiezak, a myslalem ze skonczyly sie w Yukonie.
W najnizszych partiach dolin troche jak u nas nad wisla, tyle ze na drzewach pomarancze, cytryny, oliwki..
Ostatnie dni to pagory, waskie drogi, masakryczny ruch, brak pobocza, bardzo nieprzyjemnie, inteligencja kierowcow odwrotnie proporcjonalna do szerokosci samochodu*szerokosc opon*predkosc.. czuje sie troche jak na drodze z G. Kalwarii do Warki, podobny przej.. klimat.
Ciekawe Kalifornijskie zjawisko- maja tu gigantyczny smog, pierwszy raz cos takiego widzialem, a raczej nie widzialem.
Przejrzystosc kilka kilometrow, wszystko przysloniete, za mgla, dziwne wrazenie cos takiego w srodku dnia.
Ahh. Yosemite to kolejna rajska dolina, tym razem z granitami dookola, wyglada troche jak fiord zalany nie woda a zielenia, ale ilosc ludzi, tlok porazajacy.. no to tyle, dobrej zabawy na Harpie.