Domar wrote: tych co dojechali do kamienia - widać doświadczenie idzie w parze z uporem
kto był doświadczony a kto uparty?
trzeba przyznać że Vigil nie odpuścił żadnego odstępstwa od szlaku
mogliśmy ruszyć wprost ceglanką do Lesników z Pogorzeli (po 21godzinach na trasie, w tym co najmniej 2 w ulewnym deszczu kusiło żeby tak zrobić )ale Vigil nie byłby sobą gdyby nie przeciągnął mnie po piachu i górkach tuz przed metą
ale satysfakcja jest wielka-upór sie opłacił!
To była zdecydowanie moja najtrudniejsza wyprawa w karierze rowerzysty.
Nie tylko z powodu dystansu, (przy okazji zrobiłem personal best-
263km w ciagu 24g,większość w terenie, pewnie nieprędko go pobije) ale i pod względem wytrzymałościowym.
Miałem pewne obawy przed ruszeniem na trasę ale chyba nie do końca zdawałem sobie sprawę co oznacza 240km.Inaczej myśli się o tym przy biurku a inaczej w trakcie jazdy. Postanowiłem jednak spróbować myśląc, że w razie czego się wycofam.
Na trasie cały czas jechałem gdzieś w ogonie peletonu a za Nieporętem w ogóle opadłem z sił .O ile mogłem cały czas pedałować i na płaskim jakoś bym sobie poradził to każda górka i piach po prostu mnie załamywały.Niestety nasza strona Wisły właśnie w takie miejsca obfitowała.co innego Kampinos, tam było bosko na twardych single trackach
Na szczęście ani przez chwile nie pomyślałem o wycofaniu chociaż i tu podziękowania dla całej ekipy gdybyście mnie zostawili tam w lesie gdy o to prosiłem z pewnością musiałbym się poddać. Sam na pewno nie sforsowałbym tego szlaku nocą w tych warunkach! To był prawdziwy horror,ścieżka nad Mienią o północy w ulewnym deszczu
może nie uwierzycie ale dawno się tak nie dobrze nie bawiłem
Skoro o podziękowaniach to osobne należą się Hakowi za wspomnianego Stingera,postawił mnie na nogi bez dwóch zdań! Od tego momentu znów z trudem bo z trudem ale jakoś nadążałem za innymi i Vigilowi za czekoladę w Jabłonnie. Dzięki niej nie straszna mi była żadna w woda ani błoto na finiszu.
To podziękowania osobiste a ogólne należą się: Vigilowi za doskonałą moim zdaniem nawigację. Podejrzewałem z Carlozem że Vigil po kryjomu zrobił już tę trasę i jedzie na pamięć
oraz Bartkowi, który przejął nawigacje w nocy i po prostu jak po sznurku zaprowadził nas do celu.
Dzięki pozostałym za wspaniałe towarzystwo i dobrze spędzony czas. Szkoda, że musiał opuścić nas Bob, mam nadzieję, że stan zdrowia Twojej córki już się poprawił.