Page 4 of 4
Posted: 21 Feb 2008 23:14
by blue eyes
carloz wrote:Czy nie nudzi Cię wieczny monolog z Twojej strony
zazwyczaj dialog poprzedza monolog...takie jest życie...widocznie Go nie znasz...
I nie myśl sobie,ze mnie zniechęcisz,bo nie wiem czy wiesz,że" jak idę po piachu to słychać ostrogi...
"
Posted: 21 Feb 2008 23:16
by karnaś
Widzisz Carloz nie znasz życia więc nie nadajesz się do prowadzenia dialogu w tym wątku (zresztą nie tylko Ty)
Posted: 21 Feb 2008 23:20
by blue eyes
karnaś wrote:Ej to nie Jej wina że na tym forum nie ma poetów
...brawo Karnaś
a nie mówiłam ,że z Ciebie dżentelmen jest..
o srubkach tudzież innych d...pogadamy na innym forum...
pa
Posted: 22 Feb 2008 20:05
by Kacha
Droga
Pawlikowska-Jasnorzewska Maria
Świat jest jak jeden z takich starych, starych sztychów,
czarnych i pełnych grozy, wojny, moru, głodu -
brudny, krzykliwy przy tym - jak dworzec kolei,
a przecież patrzysz w niego z dziękczynną słodyczą,
jak na pałac bzów białych, w którym wróble krzyczą,
na Toporową Cyrhlę w krokusów rozkwicie
lub na płynący rzeką ametyst zachodu,
lub jak w misteria głuchych, opuszczonych strychów
i chciałbyś ulżyć sercu płaczącej dziewczyny,
kulawej babie rękę podać z dobrym słowem
i pochwycić w objęcia dziecko przechodzące,
i robić inne, śmieszne, niedorzeczne czyny,
i iść w osamotnieniu pięknym i wichrowem
niosąc dalej swój ciężki, słodki obłęd: Słońce.
Posted: 22 Feb 2008 20:22
by blue eyes
Kacha wrote:Droga
Pawlikowska-Jasnorzewska Maria
Świat jest jak jeden z takich starych, starych sztychów,
czarnych i pełnych grozy, wojny, moru, głodu -
brudny, krzykliwy przy tym - jak dworzec kolei,
a przecież patrzysz w niego z dziękczynną słodyczą,
jak na pałac bzów białych, w którym wróble krzyczą,
na Toporową Cyrhlę w krokusów rozkwicie
lub na płynący rzeką ametyst zachodu,
lub jak w misteria głuchych, opuszczonych strychów
i chciałbyś ulżyć sercu płaczącej dziewczyny,
kulawej babie rękę podać z dobrym słowem
i pochwycić w objęcia dziecko przechodzące,
i robić inne, śmieszne, niedorzeczne czyny,
i iść w osamotnieniu pięknym i wichrowem
niosąc dalej swój ciężki, słodki obłęd: Słońce.
Nie wierzę, jest też płeć piękna...
z radości wyjdę na ulicę i w fontannę włożę łeb...
Dam Ci więcej niż trzeba
Andrzej Ozga
Płatków śniegu za oknem
dam Ci szlif staromodny
Przytulenie gorące
na poranek zbyt chłodny
Dam Ci więcej niż trzeba
Spytasz: Po co ? - To proste...
By zostało coś z tego
na wiosnę.
Dam Ci żółtych pierwiosnków
obietnice obfite
Dam rumieńce twe skryte
pod wciąż ciepłym szalikiem
Dam Ci więcej niż trzeba
Cały czas licząc na to,
że zostanie coś z tego
na lato.
Dam Ci nocy najkrótszych
rozognioną bezsenność
Dam Ci wiatr pocałunków
na spiekotę codzienną
Dam Ci więcej niż trzeba
Lecz jest w mym interesie
by zostało coś z tego
na jesień.
Dam Ci ze wszystkich liści
rembrandtowską paletę
Słońca pełne słów kiście
na pogody "już nie te..."
Dam Ci więcej niż trzeba
Tylko po to jedynie
by zostało coś z tego
na zimę.
Dam Ci grad. Dam Ci suszę
Dam Ci skwar i śnieg z deszczem
Niebo z ziemią poruszę
I dam... nie wiem co jeszcze...
Dam Ci więcej niż trzeba
Ale to żadna strata
Bo zostanie coś z tego...
Coś zostanie nam z tego...
na jesień...
na zimy...
na wiosny...
na lata!