Page 11 of 13
Posted: 08 Apr 2009 21:26
by Domar
od strony wawy jest dobra widoczność na tym przejściu. nie zauważyć mógł w zamyśleniu, ale jakim cudem nie usłyszał (nie ma opcji, żeby mechanik trąbnął tylko raz, w ostatniej chwili) nikt się już raczej nie dowie. w każdym razie szkoda chlopaka.
Posted: 08 Apr 2009 22:52
by pokrzewka
większy problem ma teraz maszynista
Posted: 09 Apr 2009 07:18
by Domar
oni zawsze są poszkodowani, ale taka praca
Posted: 03 Dec 2009 20:21
by leoheart
miejsce akcji Kołłątaja,8 rano na wysokości Mysiej,na drodze stoi śmieciarka i blokuje ruch w stronę Wwy, za nią 3 samochody czekające żeby ją wyprzedzić,czwarty po prostu wjeżdża na...chodnik i omija ją z prawej strony
przyznaje nie jestem bez winy,zbliżam się i też wjeżdżam na chodnik bo wyprzedzenie całej kolumny środkiem jezdni jest zbyt niebezpieczne
piąty w kolejce pajac pakuje się tam równo ze mną i grzeje za mną po chodniku
kiedy wymownie choć nie obraźliwie pokazuje mu że nie powinien tak jeździć
wściekle na mnie trąbi
jestem gotów zabijać
Posted: 03 Dec 2009 21:36
by vigil
bracia i siostry
jestem gotów zabijać
jest postep!
Posted: 04 Dec 2009 08:34
by Arkadyj
leoheart wrote:
jestem gotów zabijać
Powiem szczerze, ze mam to samo. Gdy zdarzaja mi sie podobne sytuacje potrafi sie we mnie zagotowac tak, ze robie rzeczy, ktorych nigdy bym nie zrobil
Ostatnio gdy waracalem z pracy. Tuz pod mostem Łazienkowskim samochodziarze lubie tak parkować samochod na chodniku, ze zajmuja jego sucha czesci a reszta ma isc po wodzie. Zaraz po tym, ktos zaparkowal przy Neptunie w taki sposób, że trzeba było zjechać na ulice. Tu już sie we mnie zagotowalo z lekka. I troche dalej, na wysokosci basenu, jakis koles wyjezdzal ze z zatoczki przy sklepie sportowym. Chcial sie wlaczyc do ruchu i stanal tak, ze zderzakiem zostawil ledwo 20cm sciezki rowerowej. Pokazalem reka, zeby sie odsunal, na co on troche juz bardziej gestykulujac pokazal, ze przeciez mam tyyyyllllleeeeee miejsca. I wtedy zupelnie nieswiadomie, przejezdzajac przed jego maska zamachnalem sie markujac uderzenie. Ludziom w samochodzie galy wyszly na wierzch a ja dalej sobie pojechalem. Na razie nic sie nie stalo, ale boje sie, ze nastepnym razem moge po prostu przejechac blokiem po masce.
Posted: 04 Dec 2009 16:41
by leoheart
Arkadyj wrote:
Zaraz po tym, ktos zaparkowal przy Neptunie w taki sposób, że trzeba było zjechać na ulice. Tu już sie we mnie zagotowalo z lekka. I troche dalej, na wysokosci basenu, jakis koles wyjezdzal ze z zatoczki przy sklepie sportowym. Chcial sie wlaczyc do ruchu i stanal tak, ze zderzakiem zostawil ledwo 20cm sciezki rowerowej. Pokazalem reka, zeby sie odsunal, na co on troche juz bardziej gestykulujac pokazal, ze przeciez mam tyyyyllllleeeeee miejsca. I wtedy zupelnie nieswiadomie, przejezdzajac przed jego maska zamachnalem sie markujac uderzenie. Ludziom w samochodzie galy wyszly na wierzch a ja dalej sobie pojechalem. Na razie nic sie nie stalo, ale boje sie, ze nastepnym razem moge po prostu przejechac blokiem po masce.
za każdym razem się gotuję przy tym Neptunie, czasem się zatrzymuje i obmyślam zemstę
wersja extremalna to dziura w oponie zrobiona scyzorykiem,wersja medium znaki blokiem na lakierze,light to spuszczenie powietrza bądź jakąś naklejka na szybę trudno zmywalna
ps.swoja droga rozmawiałem kiedyś z policjantami interweniującymi w tym miejscu,poradzili zrobić zdjęcie i złożyć zawiadomienie,tyle że to dużo zachodu,myślałem także o wtargnięciu do restauracji i skompromitowaniu właściciela pojazdu
z drugiej strony...tam nie ma ścieżki rowerowej
jest po drugiej stronie ulicy, to zwykły chodnik więc rowerzysta nie ma tam specjalnych praw
a propos
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/ ... ngach.html
Posted: 05 Dec 2009 06:46
by vigil
dziura w oponie zrobiona scyzorykiem
no wiecie co? hardcore jakis. zero finezji.sie bierze igle 8 lub 9 i sie nakluwa. wtedy powietrze schodzi przez kilka godzin i trudno pokumac sprawce. a i odrobina kleju pt .kropelka w zamki drzwi nie zaszkodzi
Posted: 08 Dec 2009 11:06
by Dar3k
Rety!
Jaki radykalizm się szerzy. Coś mi tu pachnie dżihadem
A co do subtelnych metod proponuję jeszcze:
1) metodę na puszeczkę - kupujemy puszkę farby olejnej (wielkość w zależności od zasobów portfela). Zdejmujemy wieczko po uprzednim wymieszaniu farby, przykrywamy kartką papieru. Szybkim ruchem przytrzymując kartkę odwracamy puszkę do góry dnem i stawiamy na dachu samochodu. Przytrzymując puszkę wyciągamy kartkę papieru. Zgadnijcie co będzie jak właściciel wróci i spróbuje zdjąć puszkę?
2) metoda na karetkę - polega na szybkim (najlepiej w kilka osób) zmatowaniu bocznych i tylnych szyb papierem ściernym. Jako "koguta" można użyć puszeczki z punktu 1-ego.
3) metoda na psią kupę - wloty powietrza nawiewów kabiny w samochodzie należy przesmarować psią kupą znalezioną na pobliskim trawniku. Gwarantuje to niepowtarzalne wrażenia wewnątrz po uruchomieniu nawiewów i ogrzewania...
Posted: 05 Feb 2010 23:32
by carloz
Polała się dzisiaj krew.... ale nie moja Laughing
Wszystko zaczęło się na Grochowskiej na wysokości dawnego Geanta - autobus MZA tak mnie omijał, że zepchnął mnie na krawężnik. Dogoniłem go na światłach. Zapukałem w szybkę od strony kierowcy i co zobaczyłem? środkowy palec i uśmiech od ucha do ucha. Coś sobie parę razy powiedziałem głóśniej. Pan się dalej uśmiechał... światło się zmieniło na zielone, a że autobus stał pierwszy a ja przed nim, to troszkę go zblokowałem na zielonym i przy żółtym przejechałem przez skrzyżowanie. Autobus został na przystanku. Dogonił mnie na wysokości salonu volkswagena i powtórzył manewr, ale było jeszcze bliżej, bo gdybym nie uciekł na tory, to pewnie była by gleba. Tego było zawile Twisted Evil
Dorwałem go na przystanku, zajechałem z przodu, zaprosiłem Pana do rozmowy, ale mnie olał, więc odgiąłem mu wycieraczkę i otworzyłem klapę z przodu pojazdu. Drzwi się otworzyły.... Smile
A ze środka wyłonili się - Pan kierowca, jego kolega po fachu też z MZA i babcia w moherze na głowie,. Wszyscy rzucili się z łapami do mnie, babcia zaczęła mnie szarpać za ręka, a od kierowcy poleciała ręka w stronę mojej twarzy.... Niczym Rocky Balboa uniknąłem ciosu. Ale po tym ataku nastąpił drugi.. wtedy nie wytrzymałem i się zrewanżowałem. Kierowca dostał w czachę, czoło mu się lekko rozeszło na okiem. Niby koniec... a wcale że nie...
W tym samym czasie Pani w moherze wyzywająć mnie od bandytów, diabłów i szatanów próbowała wurzucić mój rower na środek Grochowskiej pod jadące samochody. Udało mi się ją powstrzymać i siebie przed kolejnym ciosem. Wkoło było już z 10 osób z autobusy, wszyscy machali łapami i mi grożili - bez kitu, był naprawdę w deche klimat.
Kiedy się trochę uspokoiło, dowiedziałem się od zawodowego kierowcy jakim są fachowcy z MZA, że nie mam prawa przy tak dużym ruchu jeżdzić po ulicach, a pozostają mi chodniki i trawniki Laughing , a jak powiedziałem mu że jest w kodeksie 1-1,5 metra od rowerzysty, to mi odpowiedział że jak tak dalej będe jeżdzić, to prawo jest takie że pódję do piachu
Ocierająć sobie czoło straszył mnie, że zrobi sobie obdukcję. A ja czekałem na Policję.... Przyjechała straz miejska. Potem Policja. Pan się przekonał, że jednak mam prawo jeżdzić po ulicach, na pytanie policjantów czy chce coś zgłośći, powiedział że nie. Wsiadł i pojechał. A z Policjantami się fajnie pogadało chwilę, jeden też trochę na bajku śmiga i może nie wprost, ale powiedział że dobrze zrbiłem Very Happy
I tak minął kolejny dzień na naszych kulturalnych drogach, życzę wszystki szerokości i spokojności, a jak je nie ma to walczcie o nią Exclamation
A teraz coś z tej samej beczki...
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34 ... radze.html
tak próbóje sobie przypomieć.. i nie wiem czy wtedy to też nie było 523...
Posted: 05 Feb 2010 23:39
by carloz
cytat z fotum Mazovii
Przyznam szczerze że w zeszłym roku, również miałem incydent z autobusem. Jadąc jezdnią (nie było ścieżki rowerowej w pobliżu) najpierw mnie kierowca autobusa obtrąbił i wyprzedził - ale musiał zatrzymać się na przystanku, więc go wyprzedziłem, drugi raz już nie trąbił tylko wymijając mnie lewą stroną, zaczął gwałtownie zjeżdżać w kierunku krawężnika, tak że musiałem ostro hamować aby uniknąć zderzenia... potem jechałem już za nim
I czy ktoś jeszcze powie, że na naszych drogach jest bezpiecznie?
Posted: 01 May 2010 10:39
by vigil
Pospiech przed wielką majówką. Ulica Przewodowa w stronę torów. Pan w dostawczaku wyprzedził mnie na trzeciego na żyletkę. No ale przed Patriotów byl korek więc spotkaliśmy się jescze raz
.
- Ma Pan Dzieci?- zapytałem.
-Tak, a co? - powiedział gość o nalanej, czerwonej twarzy.
- To chciałbym widzieć Pana minę gdy ktoś przejeżdża koło Pana dziecka, tak jak Pan przejechał obok mnie, naprawdę....
Posted: 12 May 2010 12:16
by behem0th
a wiecie co, rolkarze maja gorzej.
chcialbym tu pozdrowic panow w czarnej furgonetce z rejestracja WFA266H, jak by ktos widzial to mozna rysowac. ;)
Posted: 19 May 2010 19:19
by różowy łokieć
Drogi panie kierowco z białej astry kombi o tablicach z powiatu mińskiego z rozsuwaną drabiną na dachu.
Chciałbym panu przypomnieć, że włączając się do ruchu (w tym przypadku wyjazd z drogi gruntowej na publiczną) należy ustąpić pierwszeństwa. Niestety zapomniał pan o tym, albo rozmowa przez telefon tak pana zajęła,że nie myślał pan o sytuacji na drodze. Zdarza się, nie mam oto do pana pretensji. Dodatkowo chciałbym pana poinformować, że rower szosowy w trakcie trenowania tempówek rozwija prędkość grubo powyżej 30 km/h. Wymuszenie pierwszeństwa i zaraz potem zatrzymanie pojazdu w celu dalszej rozmowy przez telefon może doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji. Zwrócenie panu uwagi, w tym przypadku machnięcie ręką i pokiwanie głową w pana kierunku miało na celu pokazanie, że popełnił pan błąd.
Pretensje mam o to, że ch.... p.... dogoniłeś mnie, zbluzgałeś ( vice versa) i próbowałeś zepchnąć z drogi.
Posted: 19 May 2010 21:00
by magda
aż się nóż w kieszeni otwiera...
ja za to coraz częściej dochodzę do wniosku, że jeszcze niebezpieczniejsze są kobiety... nie chcę tu ucierać schematów i sama pod sobą kopać dołka ale kobiety często nawet nie muszą rozmawiać przez telefon żeby być totalnie rozkojarzone i notorycznie zajeżdżać drogę :-/.........
Posted: 19 May 2010 22:01
by S.W.A.T
szara rzeczywistość.
pS. Widziałem dziś białe kombi z drabiną na dachu na Żeromskiego..
Posted: 20 May 2010 01:48
by dzidek
magda wrote:
ja za to coraz częściej dochodzę do wniosku, że jeszcze niebezpieczniejsze są kobiety...
z twoich ust takie słowa...no, no, no...
Posted: 24 May 2010 14:26
by Domar
z kategorii niektórzy chcą się zabić sami. koleś na zdjęciu w sobotę poginał pod prąd na wale miedzeszyńskim (koło Bronowskiej). skapitulował dopiero jak ruszyły samochody z naprzeciwka (przechodząc przez barierkę na sąsiednią jezdnię). nieźle musi mieć narąbane w bani...
Posted: 27 Apr 2011 17:35
by leoheart
dziś rano ok 8.30 przed rondem przy Trakcie,niebieskie suzuki przywaliło w jakieś daewoo lub coś podobnego,w lewe drzwi,motocyklista leżał parę metrów dalej i zajmowało się nim pogotowie,ciekawe czy przeżył?
ps.po południu tylko kupka piachu na asfalcie, życie toczy się dalej
Posted: 27 Apr 2011 18:37
by behem0th
tez widzialem tego kaskadera, rozmawial przez telefon lezac na ziemi, kask obok, ale drzwi samochodu byly wgniecione massakrycznie