OGR zdobywają wybrzeże!
Moderators: Creeping Death, Edi, chmiel, BartekJ
dziękówka
podziekowania dla całej ekipy z wyprawy po wybrzeżu, jak dla mnie ekipa była spoko i atmosferka wiadomo ze nie zawsze moze byc taka sama, raz jest dobrze a raz gorzej takie zycie
SPIDER jak kupie górala to sie dopiero okarze jak bedzie sie smigac w terenie, a bez samozaparcia nikt by z nas nie osiągnął mety:HELU
SPIDER jak kupie górala to sie dopiero okarze jak bedzie sie smigac w terenie, a bez samozaparcia nikt by z nas nie osiągnął mety:HELU
A ósmego dnia Bóg stworzył rower!!!!
apropo zabawek
to jest moja zabawka na której przejechałem cała tą trase
- Attachments
-
- P1000478.JPG (72.5 KiB) Viewed 6815 times
A ósmego dnia Bóg stworzył rower!!!!
- Arkadyj
- Mam zdecydowanie za duzo czasu...
- Posts: 1279
- Joined: 21 Feb 2004 14:11
- Location: cloud number nine
Mnie nie ilosc a jakos zdjec poraza. I nie chodzi tu o brak ostrosci czy inne duperele. Ale zastanawiam sie czy Bartkowi bedzie milo wszyscy beda widzieli jak on wyglada nago. Ja za cos takiego dalbym od razu w ryja. Podobnie Yaro.
Kolejna sprawa skierowana do Spidera. Ja rozumiem ze natrzaskac tysiac zdjec to nie problem. Ale fajnie byloby troszke przefiltrowac zdjecia i wyrzucic te ktore sie powtarzaja lub ktore generalnie wyszly fatalnie.
Kolejna sprawa skierowana do Spidera. Ja rozumiem ze natrzaskac tysiac zdjec to nie problem. Ale fajnie byloby troszke przefiltrowac zdjecia i wyrzucic te ktore sie powtarzaja lub ktore generalnie wyszly fatalnie.
dopiero zjechałem z mazur ale mam kilka zdań do napisanie, alecz wieczorem.....
Dbajmy by drzewa rosły jak najdłużej, bo kiedyś zrobią z nich dla Nas trumny
"Cichy potok - budzi się, Orzeł straż swą zaczyna
Taka cisza - taniec barw, Nad uśpioną doliną "
http://picasaweb.google.pl/darekab/
"Cichy potok - budzi się, Orzeł straż swą zaczyna
Taka cisza - taniec barw, Nad uśpioną doliną "
http://picasaweb.google.pl/darekab/
Skoro Bartek naskrobał w zasadzie przebieg wyprawy, ja ograniczę się do wniosków i przemyśleń.
Z mojego punktu widzenia wyjazd udany.
Leo zbyt drobiazgowo zaplanował wyprawę, dlatego później na siłę próbował realizować założenia ( jak dla mnie nie wykonalne ) wszystko było zaplanowane prawie co do milimetra. Stwierdziłem, że nie będę się wtrącał bo byłem tylko na doczepkę. Jak się okazało "w praniu" przyjęte 18km/h było więcej niż optymistyczne zwłaszcza, że z założenia wyjazd był "terenowy" i część tak starała się jechać ( jednak nie większość) odniosłem wrażenie, że mimo założeń od startu były przymiarki do asfaltu.
Jaro na swojej kolarce pierwszego dnia parł do przodu, do czasu jak złapał snejka, co jak sądzę uświadomiło mu, że może to być w terenie jego utrapieniem. Podjął decyzję, że zrobi więcej kmów ale pojedzie asfaltem, do niego dołączył Komar.
Odtąd (całą siódemką) spotykaliśmy się gdzieś na trasie " przy kościele"
Miejsce noclegowe wspólne mieliśmy tylko pierwszej nocy.
Leo i Spider usilnie próbowali nadrobić stracone w różnych okolicznościach kilometry i czas jadąc asfaltami i bez względu na pogodę. Śmiem twierdzić, że oddzielając się od nas czyli Bartka, Klepka i mnie zamiast nadrabiać tracili kolejne km-y, czas i siły.
W efekcie założenia typu jazda rano i wieczorem a w południe plażowanie nie były do zrealizowania zakładając jazdę terenem. Mimo, ze raz nawet wyruszyliśmy o 8.00 to i tak wybierając teren miejsca na nocleg szukaliśmy już po zmroku co zaowocowało tym, że rano obudziliśmy sie przy ogrodzeniu jednostki wojskowej.
Jedyne plażowanie było przed Kuźnicą ( nie licząc poginania po plaży z rowerami) a to i tak jedynie godzinę gdyż spieszyłem się juz na Hel na pkp.
Pchanie rowerów po plaży miało swietne zakończenie , trzeba było przeprowadzić rowery przez wał oddzielający plażę od "miasta" po schodach , gdzie kle[pkowi rower chciał "uciec"
Mnie nigdzie nie ciągnęło a czas mnie nie gonił, więc starałem się jechać zgodnie z założeniami czyli dużo terenu i jazdy ( kto był w Karwi po Harpie , ten wie o co chodzi )
Tak czy inaczej jedynym można by rzec terenowym dniem był odcinek Kluki- Rozewie z symbolicznymi odcinkami asfaltu.
Niestety, w założeniach nie było czasu na awarie, a było ich trochę:
1.dobita dętka Jaro,
2.złamana sztyca leo,
3.zerwane łańcuchy leo i spidera,
4.porwane sakwy bartka,
5.rozerwana opona klepka,
6.kombinacje z zajechanym napędem klepka
to chyba wszystko, co i tak sumując zajęło mam prawie cały dzień.
Nie uwzględniono również czasu na zakupy oraz posiłki na trasie.
Tytuł wyprawy pasuje jak nic " Wybrzeże pod prąd". Gdzie się dało łamaliśmy zakazy ( najpierw nieświadomie potem już różnie bywało) nawet w Kołobrzegu na rondzie
Pamiętam fajny dialog mój ze spiderem:
popey: będziemy jechali przez karwieńskie Błota
spider: dlaczego znowu przez błota?
popey: Karwieńskie Błota K...wa, asfaltem
Podczas przeczekiwania deszczu w Jarosławcu Bartek wyskoczył na "siusiu" po około 20 minutach wrócił i stwiedził, ze miastko to jest wybitnie niesprzyjajace do biegania za potrzebą. W zwiazku z tym kiedy nadeszła moja kolej stwierdziłem że potrzeba matką wynalazku i sam sobie skonstruowałem toaletę
W Dąbkach wylądowaliśmy w knajpie na obiadokolacji. Klepek za bardzo dyskutował to dostał sól z bigosem i grzańca jakoś dziwnie smakującego, a dał napiwek ....całe 50 gr
za nic nie mogę do tej pory zrozumiec zamiarów Spidera, kiedy to właśnie podczas poginania przez 3,5 km plażą dzwonił do każdego z osobna i podawał sprzeczne informacje. Nie piszę po to zebym się czepiał lub ze złosliwości ale takie numery nie poprawiają sytuacji w lekko rozbitej juz grupie.
Ogólnie by mnie satysfakcjonowało, gdybyśmy w komplecie dotarli do Łeby ( reszte wybrzeza mam objechane) Pozostałą częśc ekipy nie ograniczał jak mnie- więc nie wiem dlaczego był pośpiech, mieli czas do niedzieli a zakończyli wyprawę w piątek de facto nie realizując założonego planu.
Rozumniem brak doswiadczenia Leo (choć moje też nie jest wielkie) ale są wśród nas ludzie , do których było można zwrócic się o radę - nie wierzę , że nie daliby wskazówek co pozwoliłoby uniknąć wielu błędów.
dzięki wszystkim za te sześc dni pedałowania w deszczu, słońcu, ciszy leśnych ścieżek i szumu morza.
PS 1
Troche kolejność zdarzeń mi się pomerdała ale nie mam przed nosem mapy.
PS 2
Nie wiem od czego się zaczęło ale jakoś wyszło,że jak coś nie wyszło to zawsze była moja wina
-----------------------------------------------
Z mojego punktu widzenia wyjazd udany.
Leo zbyt drobiazgowo zaplanował wyprawę, dlatego później na siłę próbował realizować założenia ( jak dla mnie nie wykonalne ) wszystko było zaplanowane prawie co do milimetra. Stwierdziłem, że nie będę się wtrącał bo byłem tylko na doczepkę. Jak się okazało "w praniu" przyjęte 18km/h było więcej niż optymistyczne zwłaszcza, że z założenia wyjazd był "terenowy" i część tak starała się jechać ( jednak nie większość) odniosłem wrażenie, że mimo założeń od startu były przymiarki do asfaltu.
Jaro na swojej kolarce pierwszego dnia parł do przodu, do czasu jak złapał snejka, co jak sądzę uświadomiło mu, że może to być w terenie jego utrapieniem. Podjął decyzję, że zrobi więcej kmów ale pojedzie asfaltem, do niego dołączył Komar.
Odtąd (całą siódemką) spotykaliśmy się gdzieś na trasie " przy kościele"
Miejsce noclegowe wspólne mieliśmy tylko pierwszej nocy.
Leo i Spider usilnie próbowali nadrobić stracone w różnych okolicznościach kilometry i czas jadąc asfaltami i bez względu na pogodę. Śmiem twierdzić, że oddzielając się od nas czyli Bartka, Klepka i mnie zamiast nadrabiać tracili kolejne km-y, czas i siły.
W efekcie założenia typu jazda rano i wieczorem a w południe plażowanie nie były do zrealizowania zakładając jazdę terenem. Mimo, ze raz nawet wyruszyliśmy o 8.00 to i tak wybierając teren miejsca na nocleg szukaliśmy już po zmroku co zaowocowało tym, że rano obudziliśmy sie przy ogrodzeniu jednostki wojskowej.
Jedyne plażowanie było przed Kuźnicą ( nie licząc poginania po plaży z rowerami) a to i tak jedynie godzinę gdyż spieszyłem się juz na Hel na pkp.
Pchanie rowerów po plaży miało swietne zakończenie , trzeba było przeprowadzić rowery przez wał oddzielający plażę od "miasta" po schodach , gdzie kle[pkowi rower chciał "uciec"
Mnie nigdzie nie ciągnęło a czas mnie nie gonił, więc starałem się jechać zgodnie z założeniami czyli dużo terenu i jazdy ( kto był w Karwi po Harpie , ten wie o co chodzi )
Tak czy inaczej jedynym można by rzec terenowym dniem był odcinek Kluki- Rozewie z symbolicznymi odcinkami asfaltu.
Niestety, w założeniach nie było czasu na awarie, a było ich trochę:
1.dobita dętka Jaro,
2.złamana sztyca leo,
3.zerwane łańcuchy leo i spidera,
4.porwane sakwy bartka,
5.rozerwana opona klepka,
6.kombinacje z zajechanym napędem klepka
to chyba wszystko, co i tak sumując zajęło mam prawie cały dzień.
Nie uwzględniono również czasu na zakupy oraz posiłki na trasie.
Tytuł wyprawy pasuje jak nic " Wybrzeże pod prąd". Gdzie się dało łamaliśmy zakazy ( najpierw nieświadomie potem już różnie bywało) nawet w Kołobrzegu na rondzie
Pamiętam fajny dialog mój ze spiderem:
popey: będziemy jechali przez karwieńskie Błota
spider: dlaczego znowu przez błota?
popey: Karwieńskie Błota K...wa, asfaltem
Podczas przeczekiwania deszczu w Jarosławcu Bartek wyskoczył na "siusiu" po około 20 minutach wrócił i stwiedził, ze miastko to jest wybitnie niesprzyjajace do biegania za potrzebą. W zwiazku z tym kiedy nadeszła moja kolej stwierdziłem że potrzeba matką wynalazku i sam sobie skonstruowałem toaletę
W Dąbkach wylądowaliśmy w knajpie na obiadokolacji. Klepek za bardzo dyskutował to dostał sól z bigosem i grzańca jakoś dziwnie smakującego, a dał napiwek ....całe 50 gr
za nic nie mogę do tej pory zrozumiec zamiarów Spidera, kiedy to właśnie podczas poginania przez 3,5 km plażą dzwonił do każdego z osobna i podawał sprzeczne informacje. Nie piszę po to zebym się czepiał lub ze złosliwości ale takie numery nie poprawiają sytuacji w lekko rozbitej juz grupie.
Ogólnie by mnie satysfakcjonowało, gdybyśmy w komplecie dotarli do Łeby ( reszte wybrzeza mam objechane) Pozostałą częśc ekipy nie ograniczał jak mnie- więc nie wiem dlaczego był pośpiech, mieli czas do niedzieli a zakończyli wyprawę w piątek de facto nie realizując założonego planu.
Rozumniem brak doswiadczenia Leo (choć moje też nie jest wielkie) ale są wśród nas ludzie , do których było można zwrócic się o radę - nie wierzę , że nie daliby wskazówek co pozwoliłoby uniknąć wielu błędów.
dzięki wszystkim za te sześc dni pedałowania w deszczu, słońcu, ciszy leśnych ścieżek i szumu morza.
PS 1
Troche kolejność zdarzeń mi się pomerdała ale nie mam przed nosem mapy.
PS 2
Nie wiem od czego się zaczęło ale jakoś wyszło,że jak coś nie wyszło to zawsze była moja wina
-----------------------------------------------
nie wiem o co chodzi ale czekam na wyjaśnieniaP.S. Papaj będzie oskalpowany Evil or Very Mad
Dbajmy by drzewa rosły jak najdłużej, bo kiedyś zrobią z nich dla Nas trumny
"Cichy potok - budzi się, Orzeł straż swą zaczyna
Taka cisza - taniec barw, Nad uśpioną doliną "
http://picasaweb.google.pl/darekab/
"Cichy potok - budzi się, Orzeł straż swą zaczyna
Taka cisza - taniec barw, Nad uśpioną doliną "
http://picasaweb.google.pl/darekab/
nie widzę przeciwwskazań, wal po mnie a ja bede ripostował
Dbajmy by drzewa rosły jak najdłużej, bo kiedyś zrobią z nich dla Nas trumny
"Cichy potok - budzi się, Orzeł straż swą zaczyna
Taka cisza - taniec barw, Nad uśpioną doliną "
http://picasaweb.google.pl/darekab/
"Cichy potok - budzi się, Orzeł straż swą zaczyna
Taka cisza - taniec barw, Nad uśpioną doliną "
http://picasaweb.google.pl/darekab/
Musze jeszcze dodać kilka słów na temat naprawy rowerów . Otóż odniosłem wrażenie, że niektórzy nie byli zbyt zadowoleni, że tylko rad udzielałem ale moim zdaniem było to lepsze niż zakasałbym rękawy i sam wszystko zrobił. Tym sposobem ( tłumaczenia i sprawdzania ) czegoś się nauczyli. jak powiedział Klepek w czasie wyprawy więcej się dowiedział i nauczył o rowerze niż dotychczas.
PS.
Sory Leo że jak naprawiałeś zerwany łańcuch pod władysławowem nie dostałeś rękawic, ale naprawdę nie mogłem ich znaleźć. Na pewno nie chciałem żebyś sobie ręce upierdolił po łokcie.
PS.
Sory Leo że jak naprawiałeś zerwany łańcuch pod władysławowem nie dostałeś rękawic, ale naprawdę nie mogłem ich znaleźć. Na pewno nie chciałem żebyś sobie ręce upierdolił po łokcie.
Dbajmy by drzewa rosły jak najdłużej, bo kiedyś zrobią z nich dla Nas trumny
"Cichy potok - budzi się, Orzeł straż swą zaczyna
Taka cisza - taniec barw, Nad uśpioną doliną "
http://picasaweb.google.pl/darekab/
"Cichy potok - budzi się, Orzeł straż swą zaczyna
Taka cisza - taniec barw, Nad uśpioną doliną "
http://picasaweb.google.pl/darekab/
kibelek
- Attachments
-
- to miało być zdjęcie konkursowe z nagrodą, ale skoro już napisałem o wymyślonej przeze mnie turystycznej toalecie to przepadło. Oto ona .....
- IMG_0134a.JPG (109.06 KiB) Viewed 6640 times
Last edited by popeye on 31 Jul 2007 09:05, edited 1 time in total.
Dbajmy by drzewa rosły jak najdłużej, bo kiedyś zrobią z nich dla Nas trumny
"Cichy potok - budzi się, Orzeł straż swą zaczyna
Taka cisza - taniec barw, Nad uśpioną doliną "
http://picasaweb.google.pl/darekab/
"Cichy potok - budzi się, Orzeł straż swą zaczyna
Taka cisza - taniec barw, Nad uśpioną doliną "
http://picasaweb.google.pl/darekab/
Wydaje mi się, że z tym gonieniem planu uskutecznianym przez część ekipy, to nie chodziło o miejsca noclegów. Raczej o ten plan "jedziemy rano, plażujemy/zwiedzamy w środku, jedziemy wieczorem". Postoje w zupełnie nieciekawych miejscach bo akurat zaczął padać deszcz albo jakiś szyld GRILL przypomniał nam, że pora na małe conieco, zabierały czas na plażowanie/zwiedzanie. Potem pojawiały się głosy "i znowu nic nie zobaczyliśmy, dosyć tracenia czasu bez sensu".
Leo i Spider nie zatrzymali się w Jarosławcu mimo deszczu a do Kluków dojechali ostatni - Popeye pisze, że stracili czas i kilometry. Ja myślę, że zrobili dokładnie to o co im chodziło - wykonali plan i plażowali w Rowach.
Mieliśmy różne oczekiwania co do wyprawy. Dla mnie jazda rowerem i biwakowanie gdzie popadnie było celem samym w sobie. Zwiedzanie/plażowanie było na dalszym planie. Zresztą, widziałem kilka latarni morskich, żubry, resztki kościoła, Rowokół, trochę bunkrów, wydmy, łąki nad Łebskiem, wydrzy głaz - trochę tego było. Poza wyrzutniami rakiet i wędrującymi wydmami koło Łeby, chyba nic istotnego nie pominęliśmy. Dlatego wyprawę uważam za bardzo udaną. Trochę tylko szkoda tej odpuszczonej końcówki. Zdjęcie Veni, vidi, vici wolałbym przy słupku granicznym na Mierzei Wiślanej. Nawet za cenę powrotu w niedzielę w nocy i wspomagania się w poniedziałek w pracy wiadrami kawy.
Leo i Spider nie zatrzymali się w Jarosławcu mimo deszczu a do Kluków dojechali ostatni - Popeye pisze, że stracili czas i kilometry. Ja myślę, że zrobili dokładnie to o co im chodziło - wykonali plan i plażowali w Rowach.
Mieliśmy różne oczekiwania co do wyprawy. Dla mnie jazda rowerem i biwakowanie gdzie popadnie było celem samym w sobie. Zwiedzanie/plażowanie było na dalszym planie. Zresztą, widziałem kilka latarni morskich, żubry, resztki kościoła, Rowokół, trochę bunkrów, wydmy, łąki nad Łebskiem, wydrzy głaz - trochę tego było. Poza wyrzutniami rakiet i wędrującymi wydmami koło Łeby, chyba nic istotnego nie pominęliśmy. Dlatego wyprawę uważam za bardzo udaną. Trochę tylko szkoda tej odpuszczonej końcówki. Zdjęcie Veni, vidi, vici wolałbym przy słupku granicznym na Mierzei Wiślanej. Nawet za cenę powrotu w niedzielę w nocy i wspomagania się w poniedziałek w pracy wiadrami kawy.
A rowery jak cielęta leżą nad brzegami rzek