Mazovia 2008
Moderators: Creeping Death, Edi, chmiel, BartekJ
moje fotki, nie patrzcie na date na zdjeciach, nie mój aparat
Jak zawsze dzięki za spotkanie i jeżeli nie pojawie się w Łomiankach to do następnego sezonu
Jak zawsze dzięki za spotkanie i jeżeli nie pojawie się w Łomiankach to do następnego sezonu
- Attachments
-
- Pirat arrrrgghhhh :)
- DSCN0182.jpg (213.99 KiB) Viewed 6966 times
-
- Carloz czmychnoł
- DSCN0184.jpg (201.45 KiB) Viewed 6966 times
Uja tam DOBRY !!
bo suszyłoCarloz czmychnoł
wpadaj Paprak za tydzień na Otwocka Lige MTB jak Ci jeszcze mało, fajnie i kameralnie
sezon mazovi juz zakonczony! (wsumie dla mnie to sie zakonczyl jak widac po wynikach juz miesiac temu...), niestety ale tylko jednemu z "naszych", a raczej jednej udało się zdobyć pierwszą dziesiatke w kalyfikacji generalnej. Jest to Magda vel "Wielka łyda" - w jej iieniu odebrałem dzisiaj 3 puchary. Była 6 w K2 i 10 w Open na Mega, oraz 9 w K2 w klasyfikacji głownej
pozostałe Asy: Arkadyj walczyl dzisiaj dzielnie i zabraklo mu kilkunastu pkt do 10-ki w M2, Haku pijąc wińsko w Italyji wypadl z 10ki (strata 10pkt), Dzidek też wysoko bodajże 14, reszcie brakuje liczby startów do kompletu 7, a dla mnie tak jak wyzej - sezon sie zakonczyl szybciej niz dla powinnien, forma spadla, dzisiaj dalo rade tylko z duzym trudem ukonczyc krotki... nawet nie zaliczylem 7 dlugich, wystarczylo to na 18 w M2
Drzuzynowo pozostalismy na 10 miejscu, ale tu jak na zlosc dekorowali tylko 5 pierwszych....
MTB + /\/\/\/\/\ =
- dzidek
- Mam zdecydowanie za duzo czasu...
- Posts: 1469
- Joined: 11 Feb 2006 20:19
- Location: Otwock- Świder
Kamil i co byś dostał za tą generalkę drużynową? puchar z plastiku... Jest progres i to powinno cieszyć... każdy jeździł lepiej albo dużo lepiej niż rok temu tylko czekać aż będą zwycięstwa jak ojciec wróci to trzeba go przycisnąć żeby napisał jakieś podsumowanie sezonu jako dyrektor
Arkowi i ojcu zabrakło trochę szczęścia i byliby w pierwszych 10. A my kamil jesteśmy po prostu za ciency w uszach
Co do maratonu..nigdy nie jechało mi się tak źle... koniec
Arkowi i ojcu zabrakło trochę szczęścia i byliby w pierwszych 10. A my kamil jesteśmy po prostu za ciency w uszach
Co do maratonu..nigdy nie jechało mi się tak źle... koniec
gg: 6607845
- Arkadyj
- Mam zdecydowanie za duzo czasu...
- Posts: 1279
- Joined: 21 Feb 2004 14:11
- Location: cloud number nine
Teraz kilka moich spostrzezen odnosnie maratonu w Jablonnej.
Pogoda zrobila niezla niespodzianke i akurat w niedziele pokazala to co ma najladniejszego. Dzieki temu od razu lepiej sie pedalowalo
Wreszcie sprzet po tragicznym pod tym wzledem maratonie w Piasecznie nie sprawial problemow. Nowy lancuch Connexa co prawda nie pracowal idealnie, zdarzalo sie, ze przeskakiwal podczas mocniejszego depniecia, ale i tak bylo super. Wreszcie nie musialem sie obawiac i przejmowac kiedy kolejne ogniwo sie zapiecze.
Sam przebieg zawodow - jechalo mi sie super. Czulem w tym dniu duza moc, noga byla naprawde mocna. Podobnie mialem w Jozefowie, gdzie nie kalkulowalem tylko nie patrzac sie za siebie dalem opor od poczatku do konca. Jak poczas kazdego maratonu tak i tu wszystko odbywalo sie mniej wiecej wedlug tego samego schematu - poczatek szybko do przodu, tak zeby znalezc sie blizej czuba, nastepnie zlapanie chwili oddechu, wiezienie sie przez chwile na kole, oszacowanie swoich i przeciwnikow sil. Pozniej zwykle nastepuje stopniowe przesuwanie sie do przodu az do znalezienia sie wsrod grupy osob o podobnych mozliwosciach, chetnych do wspolpracy itp. I ostatnia faza, jakies 20km przed meta proba odskoczenia i zwykle juz samotnego zmierzania do mety.
Coz i tym razem bylo podobnie, w srodkowej fazie wyscigu jechalismy wsrod wiekszej grupy zawodnikow wsrod ktorych jechala Ola Dawidowicz z Hallsow i Maciej Rychlicki z Plannji. Niestety nikomu sie zbytnio nie spieszylo wiec trzeba bylo lekko podkrecic tempo. Gdy zawodnicy mega juz zjechali z petli zostalismy w 6 osobowej grupie. Jakos tak sie zlozylo, ze zagapilem sie i Maciek wraz z kims tam jeszcze uciekl. Niestety nikt z jadacych ze mna nie byl zainteresowany pogonia wiec musialem przez dluzszy czas prowadzic. Czasem ktos mnie zmienil ale tylko wtedy gdy go wyraznie o to poprosilem. Chcialem wiec zostawic sepow z tylu i im uciec. Polowicznie sie to udalo, podczas jakiegos zamieszania zrobilem kilkanascie sekund przewagi, ktora niestety pozniej znilewali. Ale chyba troche ich to zmeczylo, bo po kilkunastu minutach gdzies mniej wiecej pod koniec rundy wykorzystalem moment dublowania zawodnikow z mega i na stromym zjezdzie definitywnie im odskoczylem. Po kilku minutach, gdy do mety zostalo okolo 15km zauwazylem w oddali koszulke Macka, po kilku dluzszych chwilach dogonilem go. Zamienilismy kilka slow i okazalo sie, ze mial dosyc przykry upadek i troche sie poturbowal. Pewnie tylko dlatego udalo mi sie go dojsc, normalnie nie mam z nim szans. Poturbowany Maciek to dalej grozny Maciek, przez chwile zastanawialem sie czy nie pozwolic mu jeszcze troche sie pomeczyc, a pozniej wspolpracujac dojechac wspolnie do mety i pozwolic zeby wszystko rozegralo sie na finishu. Ale ta mysl odfrunela dosyc szybko, sam fakt jechania razem z Mackiem dal mi dosc duza satysfakcje, wiec postanowilem nie kombinowac tylko zrobic jak najlepszy czas. Trudno, najwyzej Maciek skorzysta na tym i zrobi mnie na finishu. Nie wiem dokladnie kiedy ale na wal przeciwpowodziowy wjechalem juz sam. Obejrzalem sie dopiero na finalowej prostej, byl kilkanascie sekund za mna i tak juz zostalo.
Podsumowujac - to byl naprawde fajny maraton. Trasa bardzo latwa ale dala mi duzo satysfakcji. W koncowej klasyfikacji zajalem 21 miejsce w open i 11 w swojej kategorii wiekowej. Do 10 nagradzanego miejsca zabraklo bardzo niewiele. Podejzewam, ze gdyby nie problemy zoladkowe w srodkowej czesci sezonu mialbym teraz w reku jakas statuetke. Ale no coz, tak bywa. Gratulacje dla Magdy, ktora uratowala honor OGRow i przywiozla 3 trofea. Dzieki dla calej frakcji OGRowej, z ktora mialem przyjemnosc startowac. Zawsze mozna bylo na was liczyc. Dzieki tez dla teamowego lekarza Vigila za to, ze uspokoil moj zoladek. Gdyby nie Ty na pewno zniechecilbym sie do scigania.
Sezon dal mi duzo frajdy. Troche zasmakowalem w jezdzie po gorach. Mam nadzieje, ze bede tam coraz czestszym gosciem. Co bedzie za rok - nie wiem. Wieczorowe studia , ktore zaczalem sa dosyc wyczerpujace ale moze jakos sie uda. To na razie tyle, hej.
Pogoda zrobila niezla niespodzianke i akurat w niedziele pokazala to co ma najladniejszego. Dzieki temu od razu lepiej sie pedalowalo
Wreszcie sprzet po tragicznym pod tym wzledem maratonie w Piasecznie nie sprawial problemow. Nowy lancuch Connexa co prawda nie pracowal idealnie, zdarzalo sie, ze przeskakiwal podczas mocniejszego depniecia, ale i tak bylo super. Wreszcie nie musialem sie obawiac i przejmowac kiedy kolejne ogniwo sie zapiecze.
Sam przebieg zawodow - jechalo mi sie super. Czulem w tym dniu duza moc, noga byla naprawde mocna. Podobnie mialem w Jozefowie, gdzie nie kalkulowalem tylko nie patrzac sie za siebie dalem opor od poczatku do konca. Jak poczas kazdego maratonu tak i tu wszystko odbywalo sie mniej wiecej wedlug tego samego schematu - poczatek szybko do przodu, tak zeby znalezc sie blizej czuba, nastepnie zlapanie chwili oddechu, wiezienie sie przez chwile na kole, oszacowanie swoich i przeciwnikow sil. Pozniej zwykle nastepuje stopniowe przesuwanie sie do przodu az do znalezienia sie wsrod grupy osob o podobnych mozliwosciach, chetnych do wspolpracy itp. I ostatnia faza, jakies 20km przed meta proba odskoczenia i zwykle juz samotnego zmierzania do mety.
Coz i tym razem bylo podobnie, w srodkowej fazie wyscigu jechalismy wsrod wiekszej grupy zawodnikow wsrod ktorych jechala Ola Dawidowicz z Hallsow i Maciej Rychlicki z Plannji. Niestety nikomu sie zbytnio nie spieszylo wiec trzeba bylo lekko podkrecic tempo. Gdy zawodnicy mega juz zjechali z petli zostalismy w 6 osobowej grupie. Jakos tak sie zlozylo, ze zagapilem sie i Maciek wraz z kims tam jeszcze uciekl. Niestety nikt z jadacych ze mna nie byl zainteresowany pogonia wiec musialem przez dluzszy czas prowadzic. Czasem ktos mnie zmienil ale tylko wtedy gdy go wyraznie o to poprosilem. Chcialem wiec zostawic sepow z tylu i im uciec. Polowicznie sie to udalo, podczas jakiegos zamieszania zrobilem kilkanascie sekund przewagi, ktora niestety pozniej znilewali. Ale chyba troche ich to zmeczylo, bo po kilkunastu minutach gdzies mniej wiecej pod koniec rundy wykorzystalem moment dublowania zawodnikow z mega i na stromym zjezdzie definitywnie im odskoczylem. Po kilku minutach, gdy do mety zostalo okolo 15km zauwazylem w oddali koszulke Macka, po kilku dluzszych chwilach dogonilem go. Zamienilismy kilka slow i okazalo sie, ze mial dosyc przykry upadek i troche sie poturbowal. Pewnie tylko dlatego udalo mi sie go dojsc, normalnie nie mam z nim szans. Poturbowany Maciek to dalej grozny Maciek, przez chwile zastanawialem sie czy nie pozwolic mu jeszcze troche sie pomeczyc, a pozniej wspolpracujac dojechac wspolnie do mety i pozwolic zeby wszystko rozegralo sie na finishu. Ale ta mysl odfrunela dosyc szybko, sam fakt jechania razem z Mackiem dal mi dosc duza satysfakcje, wiec postanowilem nie kombinowac tylko zrobic jak najlepszy czas. Trudno, najwyzej Maciek skorzysta na tym i zrobi mnie na finishu. Nie wiem dokladnie kiedy ale na wal przeciwpowodziowy wjechalem juz sam. Obejrzalem sie dopiero na finalowej prostej, byl kilkanascie sekund za mna i tak juz zostalo.
Podsumowujac - to byl naprawde fajny maraton. Trasa bardzo latwa ale dala mi duzo satysfakcji. W koncowej klasyfikacji zajalem 21 miejsce w open i 11 w swojej kategorii wiekowej. Do 10 nagradzanego miejsca zabraklo bardzo niewiele. Podejzewam, ze gdyby nie problemy zoladkowe w srodkowej czesci sezonu mialbym teraz w reku jakas statuetke. Ale no coz, tak bywa. Gratulacje dla Magdy, ktora uratowala honor OGRow i przywiozla 3 trofea. Dzieki dla calej frakcji OGRowej, z ktora mialem przyjemnosc startowac. Zawsze mozna bylo na was liczyc. Dzieki tez dla teamowego lekarza Vigila za to, ze uspokoil moj zoladek. Gdyby nie Ty na pewno zniechecilbym sie do scigania.
Sezon dal mi duzo frajdy. Troche zasmakowalem w jezdzie po gorach. Mam nadzieje, ze bede tam coraz czestszym gosciem. Co bedzie za rok - nie wiem. Wieczorowe studia , ktore zaczalem sa dosyc wyczerpujace ale moze jakos sie uda. To na razie tyle, hej.
brzmi niezle, szczerze mowiac nawet nie pamietam co poskutkowalo... ale jak wiadomo kazdy jest lasy na komplimenta. ciesze sie z calosci mazovii mimo, iz programowo nie chcialem w niej uczstniczyc, a jednak mnie zmusiliscie. nb zupelnie przypadkiem mam wlasnie na sobie koszulke z tej edycji... puchar za soba... plecak zborsuczony na podlodze a oswietlenie dzielnie sluzy Agnieszce . Fajna relacja Arek, az sie spocilem czytajac, fajnie oddaje aspekta psychologiczne zawodow. i w ogole to usciski dla wszszystkich ogrow za udzial w mazovii - jak kazdy chcial i mogl. mimo masowosci zjawiska, kazdy realizowal sie jako jednostka a dodatkowo ZAWSZE byla satysfakcjabycia i jazdy razem, kibicowania, wspierania etcetc. Po prostu super!Gdyby nie Ty na pewno zniechecilbym sie do scigania.
nie dojrzalem Twojej oferty Arek... wyjechałem podobnie, bo 9.45, tez mialo byc nie szybko, ale wymyslilem sobie wczoraj wieczorem ze pojade jednak do łomianek loknąć co tam się będzie dzialo na Epilogu, a ze wyjachelam zdeka zapozno to planowe spokojne tempo przerodzilo sie w sredni puls 172 , wpadlem tuz przed startem i tu zdziwienie puszczali sektorami w odstepie 2 minut, w sumie moze to i dobre... tylko jednej rzeczy niedopracowoli. wszyscy powinni ruszac sprzed maty, a tak nie bylo.. nie przesuwali ludzi i wten sposob 5 sektor chociaz bylo przed nim pusto ruszal juz z odleglosci ok 200m od linni startu. sama idea moze nie jest zla, tylko potem malo ciekawie wyglada finisz czolowki bo nie wiadomo czy to oni wygrali, czy ktos kto przyjedzie 10minut za nimi, bo ruszal spoza sektorów....Ma ktos ochote jutro przejechac sie okolo 9.30 na 2-3 godzinki po asfalcie? Tempo nie za szybkie.....serio
spotkalem tez znajomego Andrzeja L. jak lansował się swoim old shoolowym rowerem i roznymi gadzetami z L'Eroici (chyba tak sie to pisze...), raczył ludzi opowieściami a nawet w TV zabłysnął - jutro w porannym pasmie na TVNie mają go pokazać
zachaczylem jeszcze o Palmiry i wrocilem po 5h do domu - pogoda bajka
MTB + /\/\/\/\/\ =
moze i oddaje, ale sposob formulowania zdan rodem troche jak ze szkoly podstawowejvigil wrote:brzmi niezle [...] Fajna relacja Arek, az sie spocilem czytajac, fajnie oddaje aspekta psychologiczne zawodow [...]
brakuje tylko na koncu jeszcze "zmeczeni, ale zadowoleni szczesliwie dotarlismy do domu"
pozdrawiam
- dzidek
- Mam zdecydowanie za duzo czasu...
- Posts: 1469
- Joined: 11 Feb 2006 20:19
- Location: Otwock- Świder
a co to kurde lekcja polskiego...?Anonymous wrote:moze i oddaje, ale sposob formulowania zdan rodem troche jak ze szkoly podstawowejvigil wrote:brzmi niezle [...] Fajna relacja Arek, az sie spocilem czytajac, fajnie oddaje aspekta psychologiczne zawodow [...]
brakuje tylko na koncu jeszcze "zmeczeni, ale zadowoleni szczesliwie dotarlismy do domu"
pozdrawiam
gg: 6607845