Kłaniam
Pozwolę sobie zapytać - jestem z Miedzeszyna i też pomykam rowerkiem do pracy (koło zachodniego). Czy ktoś koło 7 przejeżdża przez moją okolicę, żeby połączyć siły ?
Anonymous wrote:Kłaniam
Pozwolę sobie zapytać - jestem z Miedzeszyna i też pomykam rowerkiem do pracy (koło zachodniego). Czy ktoś koło 7 przejeżdża przez moją okolicę, żeby połączyć siły ?
mac
Mijam skrzyzowanie na wale z droga prowadzaca do Miedzeszyna (tuz przy stacji shella) cos okolo 6.50. Jezdze w pon, srody, czwarki o ile pogoda dopisze. Jezeli w ktorys z tych dni bedziesz jechal, po prostu daj znac
Ja ok 7 (lub 5 min później) jestem zwykle przy przejeździe w Miedzeszynie, jeżdże różnie więc jak pisał Arkadyj pisz wcześniej to się można umówić. btw. dzięki Arkadyj za towarzystwo dzisiaj z (mrożnego) rana.
JASIEK wrote:btw. dzięki Arkadyj za towarzystwo dzisiaj z (mrożnego) rana.
I ja dziekuje, fajnie sie razem jechalo. Pewnie bedzie jeszcze nie jedna okazja zeby to powtorzyc. No i do zobaczenia w niedziele. Mam nadzieje ze dasz rade przejechac dystans Giga
a ja tam jestem około 7.30
dzis wyskoczyłem w krótkich spodenkach i jednej koszulce bo według prognozy miało byc ok 10st
jak mi zmarzły ręce to zorientowałem sie ze cos jest nie tak
ale gdy na dobre pojawiło sie słońce to juz było ok.
Rany, Ludzie, zlitujcie i zacznijcie jeździć o 5.20 - 5.30 rano... kiepsko się samemu jeździ nie mówiąc o jakichkolwiek wynikach... Dotychczas w miarę normalny czas z teklina na okęcie (jakobinów) to 1h 16min - o mało dzwonka nie odgryzłem z wysiłku...
Jeździ ktoś wzdłuż torów do wawy?
Ja jestem ok 7:05 przy przejeździe w Józefowie i jade do marsa a potem chełmyńską do strażackiej.
Tempa niestety nie mam zbyt dużego bo od n iedawna jeżdżę.
jak yorek do pracy jeździł? umówił się z klepkiem na przejeździe w józefowie. no i właśnie skręcał na przejazd gdy usłyszał jakiś strzał podobny do wybuchu opony, odruchowo zacisnął klamki i poleciał na zęby :/ cholerny mokry asfalt. rozwaliłem palec i kolano, całe ubranie brudne za to ludzie na przystanku mieli ubaw. dobrze, że sakwę miałem to całej nogi nie rozwaliłem. za to reszta trasy ok tylko w pracy się dziwnie patrzyli na moją centkowaną twarz (tak tak, nie mam błotnika z przodu)
nieee, pojechałem przez saską, potem do wału i standardową trasą ale to jest porażka, strasznie dużo kręcenia po jakichś alejkach, dróżkach itp. kilometrowo wychodzi tak samo ale popołudniem brak motywacji do ciągłego skręcania, szczególnie jak się na głodnego wraca
już wiem, że nie znajdę, chyba nawet nie ma sensu szukać tylko muszę wyczaić dobry przejazd ode mnie na to twoje zadupie :p bo to czym dziś jechałem to istny przełaj, nie wiem jakim cudem to się na mapie znalazło...i cały czas miałem wrażenie że zaraz cegłą dostanę i się z rowerem i cnotą pożegnam
... jade sobie spokojnie środkowym pasem (tzn. po przerywanej linii pomiędzy dwoma pasami w tym samym kierunku). Oczywiście korek. Autobus się wciska przed samodóch zaraz przede mną, on go nie wpuszcza, wiec bus pakuje się za niego. Wszystko rusza, ten pierwszy na zlość busowi przyhamowuje, Autobus staje, ja po łapach (jechałem szosówką), przedni hamulec dobrze złapał. Poleciałem do przodu. Pół oboru przez lewy bark - mało co bym łbem w autobus walnął.
Skończyło się na szczęście na otarciu kolana i paru siniakach. Ale boli troche.
W zeszłym miesiącu mój osobisty szef z pracy zahaczył o lusterko samochodu i teraz ma druty w barku i 6 tygodniu odpoczynku. W tym tygodniu zginął Hubert Mantoeufel z Zabek (scigał się z LBM, Mazovii i Otwockiej lidze) - wpadł pod Tira. Chyba się coś na mnie teraz zbiera
Bo to zła praktyka jeździć po przerywanej linii. W takim przypadku ani ten z lewej a nie ten z prawej nie uważają, że jedziesz po jego pasie. Najlepiej jeździć zdecydowanie i wyraźnie dla innych.
...bo gdzie się ten kosmos kończy ?! Bo stół się, kurna, kończy tu !