© Paprak, 05.07.2004
Ponieważ uznano mnie za miłośnika osprzętu SRAM (sam nie wiem dlaczego :) więc trochę napisze o moim ostatnim nabytku spod znaku tej amerykańskiej firmy. We wrześniu `03 wybrałem się z rowerkiem w pierwszą podróż pociągiem, przebiegła ona dość gładko, ale dojechawszy w moje rodzinne strony od razu poczułem, że nie może być tak pięknie. No i tak własnie było. Drugiego dnia przed zbliżającym się podjazdem postanowiłem zredukować przełożenia i... przekręciłem mojego gripa SRAM 3.0 w sposób w jaki dodaje się gazu na motorze. Nie usłyszałem żadnego "kliknięcia" ze strony manetki, już wiedziałem co się świeci, to nie pierwszy raz. Manetka nie chciała utrzymać wybranego przeze mnie przełożenia tylko z uporem wrzucała mi na najmniejszą z tyłu. Pięknie, wspaniały początek wyjazdu. Albo to ja mam tyle pary w łapach, albo to taki badziew. Tak właśnie podjąłem decyzje o wymianie manetek, na coś co tak szybko się nie podda, nie tylko upływowi czasu ale też sile moich rąk, oraz oczywiście choć trochę wzbudzi respekt swoim wyglądem.
Wybór padł na gripy SRAM 9.0 Shorty. Chodziłem, oglądałem je w sklepie, wyglądały całkiem przyzwoicie. Budziły oczekiwany respekt ładnym wykonaniem i swojego rodzaju optyczną ciężkością, która przemawiała do mnie solidnością. Sezon rowerowy miał się już zakończyć, więc nie było żal odwieszać bajka na hak, i tak nie był sprawny. Podczas kolejnej podróży w rodzinne strony, wpadła mi w rączki jedna z polskich gazetek o rowerach, a w niej artykuł o nowych produktach SRAMa na rok 2004. Tam właśnie zobaczyłem je po raz pierwszy. Artykuł przeczytałem chyba z pięć razy, może żeby zapamiętać a może żeby zrozumieć co do mnie mówią i szczerze powiedziawszy "kciuk do góry" wyjaśnił się dopiero gdy sam go spróbowałem.
SRAM na rok 2004 postanowił wypuścić manetki cynglowe (gripy nadal pozostały w ofercie), niby to nowość, lecz jeśli ktoś się interesował, to firma oferowała już coś takiego około roku 2000, ale ani gdzie kupić, ani z czym to się je, nikt dokładnie nie wiedział, wiec ucichło. Nadszedł rok 2004 i SRAM postanowił dopracować swój wcześniejszy produkt, który tym razem ma być cacy, cacy i jak niektórzy mowią: odebrać Shimano klientów niezadowolonych z jej najnowszego wynalazku: dual control.
Maneka (tzn. każda z nich) składa się z 40 części (podobno
łatwych do wymiany itp.) złożonych w jedno za pomocą
rozkręcanej obudowy. Wskaźnik przełożeń jest pionowy i
zawarty w obejmie, która przytwierdza manetkę do kierownicy.
Jak w przypadku rapidfire`ów, na których wzorowała się
amerykańska firma lub jak kto woli zerżneła, mamy dwie
dźwigienki pod spodem obudowy: przednia obsługiwana kciukiem
i tylna obsługiwana... też kciukiem. :) To ma być właśnie
ta cała rewolucja hehe.
Wydaje mi się, że nie tylko o to chodzi. Ergonomia tego sprzętu jest calkiem niezła, tak to przynajmniej odczuwam.
Powiecie więc: o co jeszcze chodzi? No tak, obie dźwigienki można obsługiwać kciukiem, można, bo gdy się trochę wyciągnie palec wskazujący to da się nim też dotknąć tylnej dźwigienki i zmienić przełożenie. Przyzwyczajeni więc do rapid`ów też mają tu coś dla siebie. Ja w zależności od ustawienia rąk na kierownicy, używam albo kciuka albo wskazującego. Wolny wybór. Jak to jest możliwe, ano tak, że kopia kopią, ale bez przesady. Coś od siebie trzeba dać: dźwigienki nie poruszają się tak samo jak w rapid`ach. Przednia, ta od kciuka rusza się w osi poziomej (przód-tył) zaś tylna w pionie. Musicie to wypróbować sami albo zerknąć na fotę ze strzałkami.
Obudowa manetek jest w sam raz, może nawet mniejsza niż Shimano`wskich, ale nie będę się kłócił. Za jednym przyciśnięciem przedniej manetki zabieramy aż trzy przełożenia, podobno da radę cztery, ale może ja źle liczę. Tylna zrzuca pojedynczo jak w shimano. Siła potrzebna do zmiany przełożenia jest naprawdę niewielka, czasami jadąc aż się dziwie że taki lekki nacisk na dźwigienkę dał rade. Manetki X.7 które posiadam w całości zrobione są z grilionu (taki plastykowy wymysł SRAM`a), zaś model X.9 różni się jedynie aluminiową dzwigienką, więc z powodu takiej błahostki i oszczędności kupiłem niższy model. Niestety oba, są przeznaczone do kaset dziewięcio rzędowych, chociaż na mojej ósemce też pracuje dość sprawnie, po prostu nie wrzucam na najniższy hehe.
Shimano oczywiście nie odpuszcza tak łatwo i co rusz da się
słyszeć o rozpoczynających się nowych procesach odnośnie skopiowania
w Triggerach jakichś patentów z Rapide`ów. O dziwo nie
wszystkie są przegrane dla SRAMa, mimo wszystko, jednak źle sie to odbija na sprzedaży, a w niektórych krajach, jak np.
Niemczech na czas procesu zakazano ich dystrybucji.
Dobrze, więc co by nie było tylko OH i AH z mojej strony,
to co mi się nie podoba:
Po pierwsze: wskaźniki przełożenia
na prawej manetce, przy dole skali jest kiepsko widać
(dobrze że jest wogóle widoczny ;).
Po drugie: trzeba dość mocno odchylać kciuk żeby złapać
przednią dźwigienkę.
Kupiłem ten produkt, bo większość napędu
mam SRAM`owakiego i postanowiłem dać tej firmie szanse, jeżeli
chodzi o manetki cynglowe. Po przejechanych ok. 400km
jestem z nich bardzo zadowolony.
Z przerzutkami SRAM ESP działają wyśmienicie, nie wiem jak
chodzą ich odpowiedniki do przerzutek Shimano, ale myślę że
również nie jest źle.
Z nowości z ostatniej chwili: wyczytałem, że zaprezentowano
modele manetek na rok 2006 (?) gdzie zmieniono trochę konstrukcję
dzwigienek, a dokładniej osi po których sie poruszają. Teraz mniejsza chodzi
pod lekkim kątem, a nie w pionie jak w moim modelu.
Od behema:
No, ida w dobrym kierunku. W kolekcji na 2010 r. dzwigienki będą
poruszac się w poziomie, tak jak w Shitmano Rapidfire. Czyli w
jedynym pewnym i niezawodnym systemie zmiany biegow... ;P
Po co wymyslac cos, co już zostalo wczesniej odkryte. Aaa. No tak
trzeba mieć jeszcze na to patent... ;)
Szkoda ze samo Shimano wycofuje sie z Rapidow w najwyzszych grupach na rzecz Dual Control.
Czasami mam wrazenie ze robia zmiany dla samych zmian. Żeby
cos się dzialo, żeby wiecej kasiory wyciagnac...
Od Yorka:
A gripszift to chujowy system. ;)